12 cze 2016

„Baby you don’t have to rush you can leave a toothbrush at my place”


Czuła się spełniona. Zasypiając w ramionach mężczyzny, który teoretycznie nie był jej, czuła się spełniona. Mogłaby spędzać tak każdy wieczór i noc. Uwielbiała towarzystwo Kennetha. Z każdym dniem zakochiwała się w nim, doskonale to wiedziała, ale co mogła zrobić? Próbowała zostawić skoczka, ale znowu do niego wróciła. Nie mogła bez niego żyć, więc po co próbować? Wolała cieszyć się Gangnesem póki mogła, ponieważ w każdej chwili ktoś mógł go jej zabrać.
Leniwy uśmiech błąkał się na pełnych ustach dziewczyny. Mocniej objęła Norwega, zastanawiając się, kim dla niego była. Na pewno wyszli już ze strefy przyjaźni, jednak czy mogła nazwać się jego dziewczyną? Przecież jedną już miał. Kochanką? Możliwe, przecież on zdradzał z nią Elsę. Mama ostrzegała ją przed takimi dziewczynami, które są powodem rozpadu związków, a teraz ona sama się nią stała. Ta sytuacja była trochę inna od pozostałych, ponieważ blondynka również nie zachowała wierności swojemu chłopakowi. Tylko ona miała tatusia, trzymającego wszystkie asy w swoim rękawie. Oni na razie stali na przegranej pozycji, jeśli ktokolwiek dowiedziałby się o ich romansie.
Powoli otworzyła oczy. Wyspała się, to nie zdarzało się często. Może towarzystwo Kennetha sprawiło, że spało jej się wybornie. Ułożyła się wygodniej, zaczynając rysować wzory na nagiej klatce piersiowej chłopaka. Przytuliła się do jego boku, delektując się zapachem perfum chłopaka. Nigdy nie wątpiła, że istnieją zapachy, pobudzające zmysły. W tym wypadku sądziła, że to Kenneth sprawiał, iż zapominała jak się nazywa.
― Dzień dobry, śpiąca królewno – pocałowała jego policzek i ponownie ułożyła się przy boku chłopaka. – Jak się spało?
― Cudownie – objął ją mocniej, całując w głowę. – Mógłbym spać z tobą każdej nocy.
― To byłoby piękne – przytaknęła i na chwilę jej dobry nastrój prysnął.
Nie potrzebowała księcia z bajki, który przygotowałby jej królewskie śniadanie do łóżka. Potrafiła sama wstać i zrobić sobie jedzenie. Idea mężczyzny wyciągniętego prosto z książki była przereklamowane. Co gwarantowało to, że chłopak został stworzony przez autora? On również mógł skrzywdzić. Ugodzić ostrą jak brzytwa strzałą prosto w serce. Zostawić w najmniej oczekiwanym momencie, obserwować jak rozsypywała się na kawałki. Ona potrzebowała Kennetha. Z nim również nie miała gwarancji, że nie będzie cierpieć, lecz przymykała na to oko. Dla niej liczył się właśnie skoczek, ponieważ tylko on dawał szczęście Tulli.
― Masz na dzisiaj jakieś plany? – zapytała, spoglądając na niego z dołu.
― Powinienem się spakować, ponieważ jutro z samego rana mamy lot – jego twarz wykrzywiła się w grymas. – Ale najpierw zabieram cię na stok. To nasz ostatni dzień przed wylotem.
― Na stok? – zdziwiła się, podnosząc na rękach.
― Trener powiedział, że mamy wykorzystać nasz ostatni dzień wolny przed mistrzostwami, żeby odstresować się – skoczek wzruszył ramionami, wstając z łóżka. – Więc po śniadaniu idziemy na stok.
Tego dnia pogoda dopisała. Na niebie nie pojawiła się choćby jedna chmura, dlatego warunki na stokach były jeszcze lepsze. Spędzili w swoim towarzystwie świetnie czas. Choć nie mogli okazywać sobie uczuć to i tak bardzo dobrze się bawili.
Tulli dawno nie jeździła na snowboardzie, dlatego te kilka godzin dało jej wiele radości. Umiała szusować na nartach, jednak preferowała jedną deskę. Przez lata opanowała to do perfekcji, nawet potrafiła zrobić kilka akrobacji w powietrzu. Lubiła odwiedzać snowparki, jednak nie zaliczała się do zawodowców.
Kenneth dla odmiany wolał narty. Może skoki sprawiły, że na dwóch deskach czuł się pewniej niż na jednej. Z podziwem oglądał wyczyny Tulli na skoczniach, czy poręczach. Wprawdzie zdarzyły jej się dwa naprawdę poważne upadki, ale szybko pozbierała się jakby w ogóle nie odczuła skutków wywrotki. Opowiadała mu, że to było niczym w porównaniu do bólu podczas nauki. Wtedy miała obitą każdą część ciała. Rozważała rzucenie jazdy, ponieważ sądziła, że to nie było dla niej, jednak pewnego dnia wreszcie wszystko zaczęło iść po myśli Tulli, a ona bezpowrotnie zakochała się w snowboardzie.
Zrobili sobie pełno zdjęć – kilka na wyciągach, parę na trasie, czy w knajpie. Wyglądali na zakochaną parę, a mieli udawać przyjaciół. Liczyli, że kaski i gogle ukrywały ich tożsamość, jednak woleli nie wychylać się, choć kiepsko im to wychodziło. Wprawdzie nie całowali się to na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie byli sobie obojętni. Miłość powoli rozkwitała się. Z każdym dniem rosła w siłę, a oni musieli wreszcie zdać sobie ze swoich uczuć. Przecież, ile można zgrywać idiotę?

Śnieg. Śnieżyca jakiej tej zimy jeszcze nie było w Norwegii. W Lillehammer świeciło słońce. Dopiero trzydzieści kilometrów od Oslo rozpętało się piekło. Bała się, że nie uda im się na czas pojawić się na lotnisku. Tulli coraz bardziej rozważała przeprowadzkę do jakiegoś ciepłego kraju, w którym cały rok była piękna pogoda. Mogłaby wyrzucić ciepłe ubrania, zajmujące dużo miejsca w szafie. Mogłaby wymieniać stroje kąpielowe tak często jak była zmuszona kupować nowe czapki, ponieważ zdarzało jej się je gubić.
Tym razem zabrała rękawiczki, ponieważ ostatnim razem zapomniała o nich i miała wrażenie, że dłonie jej odmarzną. Niestety, nie za wiele dały, ponieważ czuła jak palce były skamieniałe z zimna. Wcisnęła lewą rękę do kieszeni, a prawa wciąż ciągnęła walizkę naznaczoną licznymi podróżami. Spojrzała przed siebie, na szczęście gmach hali odlotów znajdował się bliżej niż myślała. Silne podmuchy wiatru atakowały jej drobne ciało. Płatki śniegu dostawały się za kołnierz kurtki. Trzęsła się z zimna. Odetchnęła z ulgą, wtaczając się na lotnisko. Rozglądała się za kadrą, która znajdowała się po drugiej stronie pomieszczenia.
Przywitała się ze wszystkimi skoczkami, opadając na plastikowe krzesełko koło Andersa. Fannemela znała najdłużej. Poznali się kilka miesięcy przed rozpoczęciem współpracy Tullippe z reprezentacją na festiwalu muzycznym. Dziewczyna wpadła na skoczka przy barze i od słowa do słowa wymienili się numerami. Kilka spotkań później stali się dobrymi znajomymi, a z czasem przyjaciółmi. Rozumieli się bardzo dobrze. Doskonale zdawała sobie sprawę, że skoczek to skarb, któremu nigdy nie powinna odejść. Potrafił doradzić, wysłuchać, wesprzeć. Takich mężczyzn można ze świecą szukać.
― To Matjas Noberg – trener przedstawił swoim podopiecznym mężczyznę w puchowej kurtce oraz wełnianej czapce z pomponem. – Pracuje w związku i prezes wyznaczył go, żeby nadzorował naszą kadrę.
Kenneth miał wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Matjas zrobił to specjalnie, właściwie za wszystkim stała jego rozpieszczona córeczka, dla której tatuś mógł zrobić wszystko. Noberg miał władzę w Norweskim Związku Narciarskim tylko, dlatego że przyjaźnił się z prezesem i myślał, iż wszystko mu wolno, ponieważ jego żona była bogata. Najbardziej liczyły się dla niego właśnie pieniądze. Nie interesowali go inni ludzie, widział jedynie czubek własnego nosa. Przybierał różne maski. Lubił ranić, był fałszywy.
Jego teoretycznie ułożone życie zaczęło rozsypywać się na kawałki. Przypominało rozsypane na podłodze pięć tysięcy kawałków puzzli, które jako dziecko często układał, gdy pogoda psuła się. Wcześniej było ciężko, to prawda, ale udało mu się wszystko ogarnąć. Teraz, gdy Matjas miał z nimi podróżować, sprawy skomplikowały się. Musieli jeszcze bardziej uważać. Przeczuwał, że Noberg zdecydował się na dołączenie do teamu, aby wtopić go. Mężczyzna, jeśli będzie miał dowód, postara się o wyrzucenie z kadry Gangnesa oraz Kristoffersen.
Zacisnął palce na rączce swojej walizki, siadając obok Vilberga. Oddychał powoli, zastanawiając się, czy odcięcie głowy Nobergowi było dobrym pomysłem. Już wiedział, że ten weekend będzie męczący. Musiał uśpić czujność ojca swojej dziewczyny. Na początku na pewno będzie węszył, uważnie go obserwował, wyczekiwał potknięcia, ale on nie da mu tej satysfakcji. Kenneth zrobi wszystko, żeby ochronić swój sekret. Nie pozwoli, aby Tulli wyleciała z kadry przez niego. Była świetną fizjoterapeutką i jej brak w teamie wszyscy bardzo by odczuli.
― Co on tu robi, Alex? – wysyczała Tulli, kiedy wraz z trenerem jako pierwsi poszli na odprawę.
― Nie mam pojęcia, Tulli. Rano zadzwonił do mnie prezes i powiedział, że ktoś ze związku będzie z nami jeździł do końca sezonu – odpowiedział Alexander, a w jego głosie było słychać zmęczenie tą sytuacją. – Czuję się jakby mi nie ufali. Może chcą mnie zwolnić?
― Alex, jesteś świetnym trenerem. Popatrz jak drużyna prezentuje się w tym sezonie – poklepała go po plecach w geście otuchy. – A ja zrobię wszystko, żeby uprzykrzyć życie Matjasowi.

Austria przywitała ich brakiem białej pierzyny, temperaturą koło zera oraz delikatnym wiaterkiem. Wprawdzie śnieg sypał i właściwie ich przylot był zagrożony. Mimo pracy służb porządkowych pogoda zaczęła utrudniać starty oraz lądowania kolejnych samolotów. Mieli szczęście, ale mało brakowało, żeby zamiast w Graz zostaliby przekierowaniu do Wiednia albo nawet Innsbrucka. Kiedy jechali do hotelu, rozpadało się na dobre. Utknęli w korku za pługiem, co nie poprawiało ich nastrojów. Chcieli jak najszybciej znaleźć się w pokojach, ale sznur samochodów uniemożliwiał to.
Widziała po Kennethie jak bardzo zdenerwował się. Chciałaby uspokoić go, pokazać, że była dla niego wsparciem, jednak nie mogła okazać mu żadnej bliskości w towarzystwie pozostałej części teamu. Stresował się mistrzostwami. Pierwszy raz w swojej karierze znalazł się w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, dlatego dużo od siebie wymagał. Pragnął tego medalu, ponieważ po .
Opierała głowę o ramię Andersa, słuchając jego opowieści o ostatnim wyjściu do klubu z kolegami. Jeden z nich był tak pijany, że podrywał blondyna, myśląc, że to ładna dziewczyna z dużym biustem.
― Najwyraźniej nie jesteś dla niego wystarczająco męski, że po pijaku wziął cię za dziewczynę – Tulli prawie płakała ze śmiechu, wyobrażając sobie tę sytuacje. Chciałaby zobaczyć minę Andersa, kiedy kolega prosił go do tańca.
― Jestem bardzo męski – położył dłoń na piersi, prostując się. – On był tak naje... Napity, że nie wiedział co się dzieje.
― Jak chciałabyś, żebyśmy do ciebie mówili? Andersa? Fannisa? O! Skrzacia królowa, to jest to!
Skoczek odsunął się od dziewczyny, zaplatając ręce na piersi. Usadowił się wygodniej na swoim miejscu w busie, obserwując krajobraz za oknem. Nie gniewał się na Tulli. To, co powiedziała, w ogóle go nie dotknęło, ale doszedł do wniosku, że foch będzie pasował w tym miejscu. Zazwyczaj nie umiał być złym na Tullippe. Dziewczyna swoimi lazurowymi oczami potrafiła rozpuścić nawet najbardziej skamieniałe serce.
Czas do konkursu upłynął bardzo szybko. Treningi i kwalifikacje odbyły się bez większego zaskoczenia – cała czwórka oddawała zadowalające skoki, choć trener uważał, że na medal to za mało. Zawodnicy chodzili spięci. Oczywiście, żartowali lub śmiali się tak jak zazwyczaj, ale Tulli dostrzegała w ich oczach stres. Dlatego postanowiła porozmawiać z każdym z nich. Ten weekend upłynął równie szybko, co wszystkie inne. Zawsze podczas zawodów czas nie dłużył się nikomu. Żyli w ciągłym biegu – z hotelu na skocznię, ze skoczni do hotelu. Wieczory spędzała na regenerowaniu skoczków i później była zbyt zmęczona, żeby jeszcze cokolwiek robić. Często zasypiała od razu po położeniu głowy na poduszce. Praca wypompowywała z niej całe pokłady energii, ale bardzo ją lubiła, nie planowała zmieniać.
Kenneth spełnił swoje oczekiwania. Chciałby wygrać, jednak nie w tym sezonie. Bardzo cieszył się ze srebra. Już nawet wiedział, gdzie powiesi medal. Zaraz po oddanym skoku wpadł w ramiona, krzyczących kolegów. Byli mocną ekipą, dlatego liczył na krążek w rywalizacji drużyn. W euforii związanej z dojściem do upragnionego celu chciał pocałować Tulli. Na szczęście znajdowali się sami i nikt nie patrzył podejrzliwym okiem na ich relację. Jednak wpadka była blisko. Co stałoby się, gdyby ktoś tam był? Co jeśli Kenneth nie zreflektowałby się w porę, że to nie czas i miejsce? Musieli jeszcze bardziej uważać. Matjas kręcił się koło nich. Nie mogli wiedzieć, kiedy wyskoczy za rogu, krzycząc, że złapał ich na gorącym uczynku.
Gdybanie było złe. Zazwyczaj zaprowadzało nas do ni kąt. Rozmyślanie o tym, co już było nie miało sensu. Nie zmienimy biegu przeszłości. Możemy jedynie nauczyć się na swoich błędach i starać się nie popełniać ich w przyszłości. Jednak człowiek to słaba istota, dlatego pozwala demonom wykorzystywać nasze słabe strony. Wspomnienia wypływają na powierzchnię, zadając ból.
Jeszcze przed chwilą przeżywała mały zawał, ponieważ Johann wywrócił się przy lądowaniu, a teraz cieszyła się razem z Kennethem z medalu. To nie był pierwszy upadek, mimo to przeraziła się, że skoczkowi coś się stało. Razem ze swoją wielką torbą wbiegła na zeskok, ale Forfang wstał bez niczyjej pomocy, unosząc pięści w geście triumfu – dwieście czterdzieści trzy i pół metra robiło wrażenie. Teraz, w ramionach Gangnesa cieszyła się z jego wyniku, a Johann pluł sobie w brodę za ten upadek, ponieważ ta odległość mogła dać mu miejsce na podium.
― Gratulacje, kochanie – wyszeptała, gładząc jego policzek. – A teraz powinieneś iść na dekorację, żeby odebrać swój zasłużony medal.
Był jej najlepszym błędem, o ile potknięcie w ogóle mogło być zaliczane do pozytywnych rzeczy. Chodzi o to, że nie wyobrażała sobie życia bez Kennetha, choć nie powinno tak się stać. On miał dziewczynę, a zdrada to najgorsza rzecz. Wprawdzie Elsa robiła to samo, to on powinien wytknąć jej błędy i zostawić w cholerę. Jednak skoczek wybrał dużo bardziej skomplikowaną drogę – postanowił zastosować się do żądań Noberga, spotykając się w tajemnicy z Tullippe.
Wpadła zdecydowanie za głęboko, żeby teraz wycofywać się. Wybrała drogę bez możliwości powrotu – ślepą uliczkę – jednak nie mogła powiedzieć, że żałowała. Uwielbiała te uczucia, które była w stanie poczuć jedynie w towarzystwie chłopak. Sprawiał, że odnosiła wrażenie jakby była jedyną kobietą na ziemi. Dawał Tulli radość oraz spełnienie. Przy nim pokazywała swoje prawdziwe oblicze.
Wprawdzie związek z Gangnesem nie był usłany różami. Na każdym kroku musieli uważać, ponieważ ukrywali się. Bała się go stracić, a to bardzo prawdopodobny scenariusz. Nie wiedziała, co mogło zdarzyć się choćby jutro, dlatego musiała uważać, być czujną i nikomu nie ufać ze swoim sekretem.
Na razie żyła w słodkim przekonaniu, że wszystko potoczy się tak jakby tego chcieli. Szczerze wierzyła, że nikt nie odkryje ich sekretu, ale przecież nikt nie winił blondynki. Miłość, która powoli rodziła się między tą dwójka, a ona nie miała jeszcze o niej pojęcia, zakłada klapki na oczy. Siała w nas nadzieję na szczęśliwe zakończenie, ponieważ była matką głupich. Uwielbiała łapać w swoje sidła, żeby później wytknąć prosto w twarz wszystkie błędy.

***

Stuck in a limbo Half hypnotized Each time I let you stay the night, stay the night Up in the morning Tangled in sheets We play the moment on repeat

1 komentarz:

  1. Matjas jest potworny. To strasznie przykre, że główni bohaterowie muszą ukrywać swoje uczucie w obawie przed nim. Choć czuję, że już wkrótce ta tajemnica wyjdzie na jaw. Czekam niecierpliwie ma dalsze losy norweskiej ekipy! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń