Czuła
się spełniona. Zasypiając w ramionach mężczyzny, który
teoretycznie nie był jej, czuła się spełniona. Mogłaby spędzać
tak każdy wieczór i noc. Uwielbiała towarzystwo Kennetha. Z każdym
dniem zakochiwała się w nim, doskonale to wiedziała, ale co mogła
zrobić? Próbowała zostawić skoczka, ale znowu do niego wróciła.
Nie mogła bez niego żyć, więc po co próbować? Wolała cieszyć
się Gangnesem póki mogła, ponieważ w każdej chwili ktoś mógł
go jej zabrać.
Leniwy
uśmiech błąkał się na pełnych ustach dziewczyny. Mocniej objęła
Norwega, zastanawiając się, kim dla niego była. Na pewno wyszli
już ze strefy przyjaźni, jednak czy mogła nazwać się jego
dziewczyną? Przecież jedną już miał. Kochanką? Możliwe,
przecież on zdradzał z nią Elsę. Mama ostrzegała ją przed
takimi dziewczynami, które są powodem rozpadu związków, a teraz
ona sama się nią stała. Ta sytuacja była trochę inna od
pozostałych, ponieważ blondynka również nie zachowała wierności
swojemu chłopakowi. Tylko ona miała tatusia, trzymającego
wszystkie asy w swoim rękawie. Oni na razie stali na przegranej
pozycji, jeśli ktokolwiek dowiedziałby się o ich romansie.
Powoli
otworzyła oczy. Wyspała się, to nie zdarzało się często. Może
towarzystwo Kennetha sprawiło, że spało jej się wybornie. Ułożyła
się wygodniej, zaczynając rysować wzory na nagiej klatce
piersiowej chłopaka. Przytuliła się do jego boku, delektując się
zapachem perfum chłopaka. Nigdy nie wątpiła, że istnieją
zapachy, pobudzające zmysły. W tym wypadku sądziła, że to
Kenneth sprawiał, iż zapominała jak się nazywa.
―
Dzień dobry, śpiąca królewno – pocałowała jego policzek i
ponownie ułożyła się przy boku chłopaka. – Jak się spało?
―
Cudownie – objął ją mocniej, całując w głowę. – Mógłbym
spać z tobą każdej nocy.
―
To byłoby piękne – przytaknęła i na chwilę jej dobry nastrój
prysnął.
Nie
potrzebowała księcia z bajki, który przygotowałby jej królewskie
śniadanie do łóżka. Potrafiła sama wstać i zrobić sobie
jedzenie. Idea mężczyzny wyciągniętego prosto z książki była
przereklamowane. Co gwarantowało to, że chłopak został stworzony
przez autora? On również mógł skrzywdzić. Ugodzić ostrą jak
brzytwa strzałą prosto w serce. Zostawić w najmniej oczekiwanym
momencie, obserwować jak rozsypywała się na kawałki. Ona
potrzebowała Kennetha. Z nim również nie miała gwarancji, że nie
będzie cierpieć, lecz przymykała na to oko. Dla niej liczył się
właśnie skoczek, ponieważ tylko on dawał szczęście Tulli.
―
Masz na dzisiaj jakieś plany? – zapytała, spoglądając na niego
z dołu.
―
Powinienem się spakować, ponieważ jutro z samego rana mamy lot –
jego twarz wykrzywiła się w grymas. – Ale najpierw zabieram cię
na stok. To nasz ostatni dzień przed wylotem.
―
Na stok? – zdziwiła się, podnosząc na rękach.
―
Trener powiedział, że mamy wykorzystać nasz ostatni dzień wolny
przed mistrzostwami, żeby odstresować się – skoczek wzruszył
ramionami, wstając z łóżka. – Więc po śniadaniu idziemy na
stok.
Tego
dnia pogoda dopisała. Na niebie nie pojawiła się choćby jedna
chmura, dlatego warunki na stokach były jeszcze lepsze. Spędzili w
swoim towarzystwie świetnie czas. Choć nie mogli okazywać sobie
uczuć to i tak bardzo dobrze się bawili.
Tulli
dawno nie jeździła na snowboardzie, dlatego te kilka godzin dało
jej wiele radości. Umiała szusować na nartach, jednak preferowała
jedną deskę. Przez lata opanowała to do perfekcji, nawet potrafiła
zrobić kilka akrobacji w powietrzu. Lubiła odwiedzać snowparki,
jednak nie zaliczała się do zawodowców.
Kenneth
dla odmiany wolał narty. Może skoki sprawiły, że na dwóch
deskach czuł się pewniej niż na jednej. Z podziwem oglądał
wyczyny Tulli na skoczniach, czy poręczach. Wprawdzie zdarzyły jej
się dwa naprawdę poważne upadki, ale szybko pozbierała się jakby
w ogóle nie odczuła skutków wywrotki. Opowiadała mu, że to było
niczym w porównaniu do bólu podczas nauki. Wtedy miała obitą
każdą część ciała. Rozważała rzucenie jazdy, ponieważ
sądziła, że to nie było dla niej, jednak pewnego dnia wreszcie
wszystko zaczęło iść po myśli Tulli, a ona bezpowrotnie
zakochała się w snowboardzie.
Zrobili
sobie pełno zdjęć – kilka na wyciągach, parę na trasie, czy w
knajpie. Wyglądali na zakochaną parę, a mieli udawać przyjaciół.
Liczyli, że kaski i gogle ukrywały ich tożsamość, jednak woleli
nie wychylać się, choć kiepsko im to wychodziło. Wprawdzie nie
całowali się to na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że
nie byli sobie obojętni. Miłość powoli rozkwitała się. Z każdym
dniem rosła w siłę, a oni musieli wreszcie zdać sobie ze swoich
uczuć. Przecież, ile można zgrywać idiotę?
Śnieg.
Śnieżyca jakiej tej zimy jeszcze nie było w Norwegii. W
Lillehammer świeciło słońce. Dopiero trzydzieści kilometrów od
Oslo rozpętało się piekło. Bała się, że nie uda im się na
czas pojawić się na lotnisku. Tulli coraz bardziej rozważała
przeprowadzkę do jakiegoś ciepłego kraju, w którym cały rok była
piękna pogoda. Mogłaby wyrzucić ciepłe ubrania, zajmujące dużo
miejsca w szafie. Mogłaby wymieniać stroje kąpielowe tak często
jak była zmuszona kupować nowe czapki, ponieważ zdarzało jej się
je gubić.
Tym
razem zabrała rękawiczki, ponieważ ostatnim razem zapomniała o
nich i miała wrażenie, że dłonie jej odmarzną. Niestety, nie za
wiele dały, ponieważ czuła jak palce były skamieniałe z zimna.
Wcisnęła lewą rękę do kieszeni, a prawa wciąż ciągnęła
walizkę naznaczoną licznymi podróżami. Spojrzała przed siebie,
na szczęście gmach hali odlotów znajdował się bliżej niż
myślała. Silne podmuchy wiatru atakowały jej drobne ciało. Płatki
śniegu dostawały się za kołnierz kurtki. Trzęsła się z zimna.
Odetchnęła z ulgą, wtaczając się na lotnisko. Rozglądała się
za kadrą, która znajdowała się po drugiej stronie pomieszczenia.
Przywitała
się ze wszystkimi skoczkami, opadając na plastikowe krzesełko koło
Andersa. Fannemela znała najdłużej. Poznali się kilka miesięcy
przed rozpoczęciem współpracy Tullippe z reprezentacją na
festiwalu muzycznym. Dziewczyna wpadła na skoczka przy barze i od
słowa do słowa wymienili się numerami. Kilka spotkań później
stali się dobrymi znajomymi, a z czasem przyjaciółmi. Rozumieli
się bardzo dobrze. Doskonale zdawała sobie sprawę, że skoczek to
skarb, któremu nigdy nie powinna odejść. Potrafił doradzić,
wysłuchać, wesprzeć. Takich mężczyzn można ze świecą szukać.
―
To Matjas Noberg – trener przedstawił swoim podopiecznym mężczyznę
w puchowej kurtce oraz wełnianej czapce z pomponem. – Pracuje w
związku i prezes wyznaczył go, żeby nadzorował naszą kadrę.
Kenneth
miał wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Matjas
zrobił to specjalnie, właściwie za wszystkim stała jego
rozpieszczona córeczka, dla której tatuś mógł zrobić wszystko.
Noberg miał władzę w Norweskim Związku Narciarskim tylko, dlatego
że przyjaźnił się z prezesem i myślał, iż wszystko mu wolno,
ponieważ jego żona była bogata. Najbardziej liczyły się dla
niego właśnie pieniądze. Nie interesowali go inni ludzie, widział
jedynie czubek własnego nosa. Przybierał różne maski. Lubił
ranić, był fałszywy.
Jego
teoretycznie ułożone życie zaczęło rozsypywać się na kawałki.
Przypominało rozsypane na podłodze pięć tysięcy kawałków
puzzli, które jako dziecko często układał, gdy pogoda psuła się.
Wcześniej było ciężko, to prawda, ale udało mu się wszystko
ogarnąć. Teraz, gdy Matjas miał z nimi podróżować, sprawy
skomplikowały się. Musieli jeszcze bardziej uważać. Przeczuwał,
że Noberg zdecydował się na dołączenie do teamu, aby wtopić go.
Mężczyzna, jeśli będzie miał dowód, postara się o wyrzucenie z
kadry Gangnesa oraz Kristoffersen.
Zacisnął
palce na rączce swojej walizki, siadając obok Vilberga. Oddychał
powoli, zastanawiając się, czy odcięcie głowy Nobergowi było
dobrym pomysłem. Już wiedział, że ten weekend będzie męczący.
Musiał uśpić czujność ojca swojej dziewczyny. Na początku na
pewno będzie węszył, uważnie go obserwował, wyczekiwał
potknięcia, ale on nie da mu tej satysfakcji. Kenneth zrobi
wszystko, żeby ochronić swój sekret. Nie pozwoli, aby Tulli
wyleciała z kadry przez niego. Była świetną fizjoterapeutką i
jej brak w teamie wszyscy bardzo by odczuli.
―
Co on tu robi, Alex? – wysyczała Tulli, kiedy wraz z trenerem jako
pierwsi poszli na odprawę.
―
Nie mam pojęcia, Tulli. Rano zadzwonił do mnie prezes i powiedział,
że ktoś ze związku będzie z nami jeździł do końca sezonu –
odpowiedział Alexander, a w jego głosie było słychać zmęczenie
tą sytuacją. – Czuję się jakby mi nie ufali. Może chcą mnie
zwolnić?
―
Alex, jesteś świetnym trenerem. Popatrz jak drużyna prezentuje się
w tym sezonie – poklepała go po plecach w geście otuchy. – A ja
zrobię wszystko, żeby uprzykrzyć życie Matjasowi.
Austria
przywitała ich brakiem białej pierzyny, temperaturą koło zera
oraz delikatnym wiaterkiem. Wprawdzie śnieg sypał i właściwie ich
przylot był zagrożony. Mimo pracy służb porządkowych pogoda
zaczęła utrudniać starty oraz lądowania kolejnych samolotów.
Mieli szczęście, ale mało brakowało, żeby zamiast w Graz
zostaliby przekierowaniu do Wiednia albo nawet Innsbrucka. Kiedy
jechali do hotelu, rozpadało się na dobre. Utknęli w korku za
pługiem, co nie poprawiało ich nastrojów. Chcieli jak najszybciej
znaleźć się w pokojach, ale sznur samochodów uniemożliwiał to.
Widziała
po Kennethie jak bardzo zdenerwował się. Chciałaby uspokoić go,
pokazać, że była dla niego wsparciem, jednak nie mogła okazać mu
żadnej bliskości w towarzystwie pozostałej części teamu.
Stresował się mistrzostwami. Pierwszy raz w swojej karierze znalazł
się w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata,
dlatego dużo od siebie wymagał. Pragnął tego medalu, ponieważ po
.
Opierała
głowę o ramię Andersa, słuchając jego opowieści o ostatnim
wyjściu do klubu z kolegami. Jeden z nich był tak pijany, że
podrywał blondyna, myśląc, że to ładna dziewczyna z dużym
biustem.
―
Najwyraźniej nie jesteś dla niego wystarczająco męski, że po
pijaku wziął cię za dziewczynę – Tulli prawie płakała ze
śmiechu, wyobrażając sobie tę sytuacje. Chciałaby zobaczyć minę
Andersa, kiedy kolega prosił go do tańca.
―
Jestem bardzo męski – położył dłoń na piersi, prostując się.
– On był tak naje... Napity, że nie wiedział co się dzieje.
―
Jak chciałabyś, żebyśmy do ciebie mówili? Andersa? Fannisa? O!
Skrzacia królowa, to jest to!
Skoczek
odsunął się od dziewczyny, zaplatając ręce na piersi. Usadowił
się wygodniej na swoim miejscu w busie, obserwując krajobraz za
oknem. Nie gniewał się na Tulli. To, co powiedziała, w ogóle go
nie dotknęło, ale doszedł do wniosku, że foch będzie pasował w
tym miejscu. Zazwyczaj nie umiał być złym na Tullippe. Dziewczyna
swoimi lazurowymi oczami potrafiła rozpuścić nawet najbardziej
skamieniałe serce.
Czas
do konkursu upłynął bardzo szybko. Treningi i kwalifikacje odbyły
się bez większego zaskoczenia – cała czwórka oddawała
zadowalające skoki, choć trener uważał, że na medal to za mało.
Zawodnicy chodzili spięci. Oczywiście, żartowali lub śmiali się
tak jak zazwyczaj, ale Tulli dostrzegała w ich oczach stres. Dlatego
postanowiła porozmawiać z każdym z nich. Ten weekend upłynął
równie szybko, co wszystkie inne. Zawsze podczas zawodów czas nie
dłużył się nikomu. Żyli w ciągłym biegu – z hotelu na
skocznię, ze skoczni do hotelu. Wieczory spędzała na regenerowaniu
skoczków i później była zbyt zmęczona, żeby jeszcze cokolwiek
robić. Często zasypiała od razu po położeniu głowy na poduszce.
Praca wypompowywała z niej całe pokłady energii, ale bardzo ją
lubiła, nie planowała zmieniać.
Kenneth
spełnił swoje oczekiwania. Chciałby wygrać, jednak nie w tym
sezonie. Bardzo cieszył się ze srebra. Już nawet wiedział, gdzie
powiesi medal. Zaraz po oddanym skoku wpadł w ramiona, krzyczących
kolegów. Byli mocną ekipą, dlatego liczył na krążek w
rywalizacji drużyn. W euforii związanej z dojściem do upragnionego
celu chciał pocałować Tulli. Na szczęście znajdowali się sami i
nikt nie patrzył podejrzliwym okiem na ich relację. Jednak wpadka
była blisko. Co stałoby się, gdyby ktoś tam był? Co jeśli
Kenneth nie zreflektowałby się w porę, że to nie czas i miejsce?
Musieli jeszcze bardziej uważać. Matjas kręcił się koło nich.
Nie mogli wiedzieć, kiedy wyskoczy za rogu, krzycząc, że złapał
ich na gorącym uczynku.
Gdybanie
było złe. Zazwyczaj zaprowadzało nas do ni kąt. Rozmyślanie o
tym, co już było nie miało sensu. Nie zmienimy biegu przeszłości.
Możemy jedynie nauczyć się na swoich błędach i starać się nie
popełniać ich w przyszłości. Jednak człowiek to słaba istota,
dlatego pozwala demonom wykorzystywać nasze słabe strony.
Wspomnienia wypływają na powierzchnię, zadając ból.
Jeszcze
przed chwilą przeżywała mały zawał, ponieważ Johann wywrócił
się przy lądowaniu, a teraz cieszyła się razem z Kennethem z
medalu. To nie był pierwszy upadek, mimo to przeraziła się, że
skoczkowi coś się stało. Razem ze swoją wielką torbą wbiegła
na zeskok, ale Forfang wstał bez niczyjej pomocy, unosząc pięści
w geście triumfu – dwieście czterdzieści trzy i pół metra
robiło wrażenie. Teraz, w ramionach Gangnesa cieszyła się z jego
wyniku, a Johann pluł sobie w brodę za ten upadek, ponieważ ta
odległość mogła dać mu miejsce na podium.
―
Gratulacje, kochanie – wyszeptała, gładząc jego policzek. – A
teraz powinieneś iść na dekorację, żeby odebrać swój zasłużony
medal.
Był
jej najlepszym błędem, o ile potknięcie w ogóle mogło być
zaliczane do pozytywnych rzeczy. Chodzi o to, że nie wyobrażała
sobie życia bez Kennetha, choć nie powinno tak się stać. On miał
dziewczynę, a zdrada to najgorsza rzecz. Wprawdzie Elsa robiła to
samo, to on powinien wytknąć jej błędy i zostawić w cholerę.
Jednak skoczek wybrał dużo bardziej skomplikowaną drogę –
postanowił zastosować się do żądań Noberga, spotykając się w
tajemnicy z Tullippe.
Wpadła
zdecydowanie za głęboko, żeby teraz wycofywać się. Wybrała
drogę bez możliwości powrotu – ślepą uliczkę – jednak nie
mogła powiedzieć, że żałowała. Uwielbiała te uczucia, które
była w stanie poczuć jedynie w towarzystwie chłopak. Sprawiał, że
odnosiła wrażenie jakby była jedyną kobietą na ziemi. Dawał
Tulli radość oraz spełnienie. Przy nim pokazywała swoje prawdziwe
oblicze.
Wprawdzie
związek z Gangnesem nie był usłany różami. Na każdym kroku
musieli uważać, ponieważ ukrywali się. Bała się go stracić, a
to bardzo prawdopodobny scenariusz. Nie wiedziała, co mogło zdarzyć
się choćby jutro, dlatego musiała uważać, być czujną i nikomu
nie ufać ze swoim sekretem.
Na
razie żyła w słodkim przekonaniu, że wszystko potoczy się tak
jakby tego chcieli. Szczerze wierzyła, że nikt nie odkryje ich
sekretu, ale przecież nikt nie winił blondynki. Miłość, która
powoli rodziła się między tą dwójka, a ona nie miała jeszcze o
niej pojęcia, zakłada klapki na oczy. Siała w nas nadzieję na
szczęśliwe zakończenie, ponieważ była matką głupich.
Uwielbiała łapać w swoje sidła, żeby później wytknąć prosto
w twarz wszystkie błędy.
***
Stuck in a limbo Half hypnotized Each time I let you stay the night, stay the night Up in the morning Tangled in sheets We play the moment on repeat
Matjas jest potworny. To strasznie przykre, że główni bohaterowie muszą ukrywać swoje uczucie w obawie przed nim. Choć czuję, że już wkrótce ta tajemnica wyjdzie na jaw. Czekam niecierpliwie ma dalsze losy norweskiej ekipy! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń