Spodziewała
się, że pobyt w Słowenii nie będzie dla niej najłatwiejszy.
Każda godzina dłużyła się w nieskończoność. Ona po prostu
chciała móc cieszyć się związkiem z miłością swojego życia i
do szczęścia nie miała dalekiej drogi. Praktycznie cały sezon
minął jej bardzo szybko, jednak ostatni weekend wydawał się nie
mieć końca.
Pozwoliła
swoim myślą pochłonąć się. Teoretycznie znajdowała się w
hotelowym pokoju, masując po udanym konkursie drużynowym Kennetha,
jednak podróżowała w czasie razem ze wspomnieniami. Przypomniała
sobie liczne imprezy podczas studiów. Dawno nie odwiedziła żadnego
klubu, dlatego postanowiła, że zabawi się w następny weekend.
Stawała się coraz starsza, a najbliższa przyjaciółka posiadała
rodzinę. Po za tym upijanie się przestało wydawać się takie
fajne. Po prostu z wiekiem nie jarasz się wymiotowanie, czy kacem,
które były skutkami kilku godzin niby dobrej zabawy.
―
Kochanie, o czym myślisz? – uśmiechnął się, spoglądając na
zamyśloną dziewczynę.
Jego
melodyjny głos wyrwał ją z zamyślenia. Ucisnęła jeden mięsień
zbyt mocno, powodując ból u chłopaka. Zastanawiał się, dlaczego
tego dnia tak często pozwalała swoim myślom przejąć kontrolę.
Wcześniej próbował porozmawiać z nią, jednak nie dało się.
Blondynka wpadła w sidła swojego umysłu i odnosił wrażenie jakby
znajdowała się w pokoju jedynie ciałem.
―
Ten weekend tak bardzo mi się ciągnie – przyznała z grymasem.
Pochyliła
się, składając pocałunek na jego ustach. Uśmiechnął się,
zdając sobie sprawę, że koniec tego całego cyrku zbliżał się
wielkimi krokami. Już niedługo będą mogli wspólnie wyjść na
miasto, nie obawiając się złapania na gorącym uczynku. Nikt nie
zarzuci skoczkowi zdrady, ponieważ on zerwie z Elsą już niedługo.
Kiedy
nie mógł zasnąć, planował przemowę, którą wygłosi flądrze.
Chciał, żeby poznała prawdę na swój temat – ktoś wreszcie
musiał powiedzieć jej, że wyglądała jak laleczka Barbie.
Delektował
się ruchem dłoni na swoim ciele. Dotyk dziewczyny wywoływał
ciarki i dreszcze, bardzo lubił to uczucie. Uwielbiał spędzać
czas w jej towarzystwie, miał nadzieję, że po zakończeniu sezonu
będą kontynuować spotykanie się. Bał się, iż nie uda im się
zbudować szczęśliwego związku, jednak starał się żyć chwilą,
nie przejmować się tym, co dopiero go czekało.
Usiadł
na przenośnej kozetce, zakładając koszulkę. Dziewczyna stanęła
między jego nogami, całując wargi chłopaka. Zarzuciła ręce na
szyję Gangnesa, przysuwając się do niego tak blisko jak była w
stanie. Uśmiechnęła się, pozwalając przejąć mu kontrolę. Nie
mogła uwierzyć, że wciągu najbliższych kilku dni to stanie się
jej codziennością. Nie będzie musiała obawiać się czyjeś
niespodziewanej wizyty, ponieważ skończą z ukrywaniem się.
―
Tullippe, trener cię potrzebuję! Johann spadł ze schodów i boli
go kostka – Matjas wbiegł do jej pokoju, a ona w tamtym momencie
bardzo żałowała, że akurat w Słowenii w hotelu nie zamontowali
zamków magnetycznych w drzwiach.
Odskoczyła
jak oparzona od Kennetha, ale Noberg wszystko widział. Byli
skończeni – ona zostanie wyrzucona z pracy, on straci miejsce w
kadrze. Ich, wcześniej świetnie ukrywany, sekret wyszedł na jaw
dopiero w Planicy. W przedostatni dzień zmagań w Pucharze Świata.
Mogli mówić o pechu, ale to oni zapomnieli się. Prawda, zazwyczaj
pozwalali ponieść się emocją w jej pokoju, jednak w tym przypadku
sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej.
Dziewczyna
schwyciła torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, wybiegając ze
swojego pokoju. Słyszała głos Matjasa, który najprawdopodobniej
cieszył się ze złapania ich na gorącym uczynku. Mężczyzna
świetnie zdawał sobie sprawę z niewierności swojej córki, ale
nie lubił skoczka i chciał po prostu go udupić. Fizjoterapeutki
nienawidził, dlatego miał jeszcze większą satysfakcję z
przyłapania tej dwójki. Tak naprawdę nie mógł nic już zrobić,
ponieważ jego przyjaciel w ciągu kilku dni miał stracić fotel
prezesa, a takie decyzje jak pozbycie się jakiegoś członka kadry
lub usunięcie skoczka potrzebowały czasu. Jednak nie planował
mówić o tym tej dwójce. Chciał ich cierpienia, a niewiedza
właśnie to im zapewniała.
Zajęła
się Johannem, wykonując swoją pracę najlepiej jak potrafiła.
Miała ochotę płakać, ale musiała być silna. Dlatego w ciszy
smarowała specjalną maścią jego kostkę. Pozostali zawodnicy oraz
sztab trenerski uważnie ją obserwowali. Świetnie zdawała sobie
sprawę z tego, że lada chwila Matjas powie im wszystkim sekretem Tulli, a ta sielanka skończy się.
―
Och, nie wysilaj się już – usłyszała głos, którego w tamtym
momencie nienawidziła jeszcze bardziej. – Leć do swojego
kochasia.
Pozostali
zawodnicy spojrzeli po sobie, orientując się, że nie było z nimi
Kennetha. Zastanawiali się, czy to właśnie on był jej chłopakiem,
czy może to osoba zupełnie niezwiązana z ich kadrą, a nawet ze
skokami. Ciekawili się, kto zawładnął sercem dotąd wydawałoby
się niedostępnej dziewczyny.
―
Jednak on przyszedł do ciebie – wskazał kciukiem na Kennetha,
który przed chwilą dołączył do grupy.
Takiego
zwrotu akcji nikt nie spodziewał się. Jasne, trener chciał, żeby
wreszcie tajemnica, o której on sam doskonale wiedział, wreszcie
przestała być sekretem. Ukrywanie właściwie nic im nie dawało.
Powinni już dawno odkryć karty, ponieważ związek Kennetha z Elsą
nie miał sensu – to z Tulli był naprawdę szczęśliwy. Może
gdyby powiedzieli o tym pozostałym, nie skończyliby w ten sposób.
Jednak nie był już odwrotu, a Alex nie miał pojęcia jak ten fakt
przyjmą jego pozostali zawodnicy.
Tulli
próbowała niezauważona wrócić do pokoju, jednak to nie było
możliwe. Zawodnicy ze zdziwieniem patrzyli raz na nią, raz na
Kennetha, który spuścił głowę w dół, wkładając dłonie do
kieszeni spodni. Miała ochotę rozpłakać się – doskonale
wiedziała, że to koniec i powinna jak najszybciej wyjechać. Nie
wyobrażała sobie teraz współpracy ze skoczkami, dlatego próbowała
znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji, a to chyba było jedyną
opcją.
Anders
czuł się zraniony, może nawet w minimalnym stopniu zdradzony. Nie
żywił w kierunku Tulli jakichkolwiek uczuć, ale w końcu
przyjaźnili się. Zauważyła to w jego oczach, kiedy w pośpiechu
opuszczała zgromadzenie. Nie wytrzymała tego napięcia oraz
natarczywych spojrzeń. To było dla niej zdecydowanie za dużo,
dlatego wybrała najprostsze rozwiązanie – uciekła.
Uważał
ją za przyjaciółkę, tak samo Kennetha, a żadne z nich nie
podzieliło się takim sekretem. Zrozumiał, że nie ufali mu
wystarczająco, aby uchylić rąbka tajemnicy. Przecież on nie
osądzałby ich. Mógłby wesprzeć tę dwójkę, a nawet kryć ich
przed światem.
Była
w rozsypce. Trzęsły jej się dłonie, a dolna warga drżała.
Wiedziała, że lada chwila rozpłacze się jak niemowlak. Zamknęła
torbę ze wszystkimi najpotrzebniejszymi rzeczami, które zabierała
na każdy konkurs, oddając ją w ręce trenera. Zostawiła grupę na
korytarzu, odchodząc do swojego pokoju. Zatrzasnęła za sobą
drzwi, wrzucając ubrania do walizki. Już nie powstrzymywała się –
płakała, dając upust emocją, buzującym w niej.
Powoli
dochodziło do niej, że to był koniec. Wybrała numer brata, ale
Henrik nie odbierał. Zbierała wszystkie swoje kosmetyki, szukając
biletu ze Słowenii do Szwajcarii. Nie mogła tu zostać, wiedząc,
że i tak będzie zmuszona rozstać się z kadrą. Został ostatni
konkurs, dlatego nie potrzebowali fizjoterapeuty. Łzy utrudniały
jej widoczność, jednak wciąż starała spakować się,
jednocześnie kupując bilet. Ponownie zadzwoniła do blondyna,
jednak on wciąż nie odbierał. Może spał, grypa rozłożyła go
na łopatki, dlatego próbował zebrać jak najwięcej sił na
jutrzejszy slalom.
Pukał
do drzwi pokoju dziewczyny. Wiedział, że załamała się. Popełnili
błąd w ostatnim możliwym momencie. Stracili czujność, ale co się
dziwić. Przecież, kiedy spędzasz czas z osobą, którą kochasz,
to nie myślisz o otaczającym cię świecie. Właśnie w taki sposób
tłumaczył sobie gapiostwo, podejmując decyzję, że po prostu
wejdzie do pokoju, ponieważ Tulli nigdy mu nie otworzy. Zastał ją
w zapłakaną na podłodze przy walizce. Stał przez chwilę w
przejściu, a po chwili doszło do niego, co ona robiła. Schwycił
jej ręce, próbując skończyć rozpaczliwe pakowanie się Norweżki.
―
Skarbie, proszę przestań – szepnął, jednak dziewczyna nie
posłuchała. Wciąż szarpała się, próbując wyrwać dłonie z
jego uścisku.
―
Zo–zostaw mnie – wychlipała, pociągając nosem. – Za
go–godzinę ma–mam samo–samolot.
Odwróciła
się do niego tyłem, zbierając drobiazgi z szafki nocnej. Wrzucała
wszystko na oślep, nie przejmując się, że ubrania pogniotą się
lub szampon wyleje się. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą i
wyjechać. Liczyła, że drużyna i przede wszystkim Kenneth szybko o
niej zapomną, a sprawa nie trafi do mediów. Nie potrzebowała
skandalu na całą Norwegię, ponieważ trzeci skoczek klasyfikacji
generalnej Pucharu Świata zdradzał swoją dziewczynę z
fizjoterapeutką.
―
Jaki samolot? Tullippe... Co ty gadasz?
―
Zapomnij o mnie. Nie powinniśmy do siebie wracać. To był błąd –
robiła dobrą maskę do złej gry.
―
Ja ciebie kocham myślisz, że będę potrafił o tobie zapomnieć?!
– krzyknął, rozpaczliwie próbując ją zatrzymać.
―
Po pros... – chciała przekonać go do swoich racji, ale zamknął
jej usta pocałunkiem.
To
było ich ostatnie zbliżenie i doskonale o tym wiedzieli. Choć
Kenneth wciąż miał nadzieję, że przekona ją, aby została.
Tulli była osobą upartą i gdy coś postanowiła, nie odpuszczała.
Tak bardzo się kochali, a odpuścili. Zazwyczaj tacy waleczni, w tej
sprawie wystawili białą flagę, pozwalając cieszyć się
Matjasowi, ponieważ to on wygrał. Delektowali się smakiem swoich
warg, rozpływając się w tej chwili. Po raz ostatni całowali się.
Wiedzieli, że będą musieli zapomnieć, jednak to nie było takie
proste. Gdyż miłość twojego życia po prostu nie zatrze się w
pamięci – będzie z tobą już do końca.
―
One more taste of your lips just
to bring me back To the places we've been and the nights we've had
Because if this is it then at least we could end it right
– wtedy zdała sobie sprawę,
że musi odejść i to naprawdę był koniec.
―
And I will love you,
baby, always And I'll be there forever and a day, always I'll be
there 'til the stars don't shine 'Til the heavens burst and the words
don't rhyme And I know when I die, You'll be on my mind And I'll love
you always – pozwolił
jej odejść, choć wiedział, że nie powinien.
Wraz
z kołami pasażerskiego samolotu, lecącego do Szwajcarii, które
odrywały się od pasa startowego słoweńskiego lotniska, zniknęła
jej nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Plany na przyszłość
odleciały, gubiąc się w labiryncie chmur. Nie mogła uwierzyć jak
łatwo odpuściła. Tulli była typem wojownika, a w tym przypadku
podniosła do góry białą flagę bez stawania na froncie. Po prostu
sądziła, że stała na przegranej pozycji, a jakakolwiek próba nie
miała szans.
Już
nie płakała. Może nie miała czym, może wolała zachować
cierpienie dla siebie. To była tylko chwila – kilka minut, a jej
dotychczasowe życie rozsypało się jak domek z kart przy
najmniejszym podmuchu wiatru. Cały dotychczasowy porządek został
przejechany buldożerem i przypominał ruderę. Nie było już czego
zbierać.
Przymknęła
powieki, gdy smutna prawda uderzyła w nią. Przez własne gapiostwo
zaprzepaściła szansę na szczęśliwe zakończenie całej tej
chorej sytuacji. Byli już tak blisko końca i może właśnie to
rozprężenie zadziałało na ich niekorzyść. Wina leżała
pośrodku – Kenneth również mógł bardziej uważać, jednak za
późno na rozmyślanie. Klamka zapadła, mleko rozlało się, nie
istniała żadna droga powrotna.
Stewardessa,
uśmiechająca się zdecydowanie za szeroko, zapytała Norweżki, czy
niczego nie potrzebowała. Panna Kristoffersen chciała odpowiedzieć,
że brakuje jej Kennetha, ale na szczęście w ostatniej chwili
ugryzła się w język. Podziękowała grzecznie kobiecie, licząc,
że ta wreszcie zostawi ją w spokoju. Była blisko kolejnego
załamania. Dłonie zaczęły drżeć, dlatego zacisnęła je na
podłokietnikach – aż knykcie pobielały. Oddychała powoli,
próbując uspokoić galopujące serce. Wyjrzała za okno – może
to strome szczyty gór mogły pomóc.
Wcześniej
łudziła się, że wraz z opuszczeniem Słowenii, a później
samolotu, zacznie nowe życie. Ruszy do przodu i zapomni o nieudanym
związku z Kennethem, ponieważ chyba właśnie tak mogła nazwać
to, co mieli. Jednak rzeczywistość nie ułatwiała niczego. Wciąż
świeże wspomnienia wypływały na powierzchnie zdecydowanie zbyt
często. Wszystko kojarzyło jej się ze skoczkiem. Nie mogła tak
szybko zostawić tego chłopaka za sobą, ponieważ miłość
pozostawia w nas swój ślad już na zawsze.
Mimo
zmiany otoczenia wciąż była w rozsypce. Myśli dziewczyny wracały
do Słowenii, w której znajdowała się miłość jej życia – co
do swoich uczuć nie miała żadnych wątpliwości, dlatego
zapomnienie przychodziło tak trudno. Rozpaczała nad zakończonym
związkiem i coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie
znajdzie drugiego takiego jak on.
Doskonale
pamiętał tamten dzień. Każdy jego najmniejszy szczegół nie
zatarł się w pamięci skoczka. Wspominanie tego, co już było
utrudniało mu przejście przez tę całą sytuację, jednak Tulli
już na zawsze zostanie z nim. Jej błyszczące, lazurowe oczy,
pulchne, malinowe wargi, mały nosek, zaróżowione policzki – to
wszystko wyryło się w jego umyśle. Wszystko zaczęło się w
Szwajcarii, w jej pokoju hotelowym. Jeden pocałunek spowodował
lawinę zdarzeń, których nie żałował, ponieważ czas spędzony z
Tullippe był najpiękniejszy w całym jego życiu.
Koledzy
z kadry zdziwili się, gdy wyszedł na jaw ich sekret, ale trener
pozostawał obojętny jakby o wszystkim wcześniej wiedział. Gangnes
nie chciał, żeby wyjeżdżała. Wciąż miał nadzieję, że uda im
się wszystko naprawić i po zakończeniu sezonu będę razem.
Niestety, Tulli podeszła do tego zupełnie inaczej – opuściła
ich, ponieważ była pewna, że to nie miało sensu. Ona straciła
miejsce w kadrze, więc po co miała cierpieć w Słowenii? Wolała
wypłakać się w ramionach brata.
Chciał
dla niej jak najlepiej. Nie liczyło się to, co on czuł, ponieważ
to jej szczęście stało na pierwszym miejscy. Zgadywał, że właśnie
w ten sposób postępowały osoby zakochane – przedkładały uczucia
ukochanych ponad swoje. Nie miał za złe Tulli, że wyjechała.
Jasne, tęsknił za dziewczyną, jednak na jej miejscu pewnie postąpiłby
tak samo.
―
Kochasz ją, prawda? – głos jego współlokatora wyrwał go z
zamyślenia.
―
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo – westchnął,
kontynuując pakowanie.
Spojrzał
na brązowy medal oraz plastron, który otrzymał za zajęcie
trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nie
miał, z kim cieszyć się z dobrego wyniku, więc po co świętować?
W ich teamie coś pękło. Może to jego depresyjny nastrój, może
zniknięcie Tulli miało wpływ na wręcz grobowe nastroje. Niby
tylko jedna osoba odeszła, a wszystko stało się inne. Jego serce
również odczuło jej brak, ponieważ panna Kristoffersen to
ucieleśnienie wszystkich, nawet najskrytszych, pragnień skoczka.
Bez niej nic nie miało sensu.
Nie śpieszył się ze zbieraniem swoich rzeczy. Nie chciał wracać
do Norwegii, ponieważ czekało go tam puste mieszkanie i świadomość,
że właścicielka tego nad nad była nieobecna. Nie miał pojęcia, kiedy Tulli planowała
przylecieć do swojego rodzinnego kraju. Przecież mogła sprzedać
apartament, żeby wprowadzić się do brata, skreślając na zawsze
Kennetha oraz pracę z ich kadrą.
―
Jeśli jesteście sobie pisani... – Andreas zaczął, ale Kenneth
szybko mu przerwał.
―
Boję się, że straciłem ją już na zawsze – ukrył twarz w
dłoniach, wzdychając głęboko. – Muszę żyć z faktem, że
pozwoliłem jej odejść.
―
Masz pomysł, gdzie mogła pojechać? W końcu byłeś jej
kochankiem, czy coś... Może to jest sposób, żeby ją odzyskać –
zasugerował skoczek.
―
Pewnie jest ze swoim bratem – wzruszył ramionami. Wiedział, że
opcja z szukaniem jej w Austrii, czy Szwajcarii nie miała sensu. –
Mogę mieć nadzieję, że wróci po swoje rzeczy. To będzie nasza
jedyna szansa na spotkanie.
―
I tak po prostu pozwolisz jej odejść?
―
Muszę, nie mam innego wyjścia – czuł, że za chwilę zacznie
płakać, a nie wypadało tak załamać się przy koledze z kadry. –
To ona wybrała.
***
This is a modern fairytale No happy endings, no wind in our sails But I can't imagine a life without The breathless moments breaking me down
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz