13 sie 2016

„Finding a way to let go baby, baby, no, I can't escape”


Spodziewała się, że pobyt w Słowenii nie będzie dla niej najłatwiejszy. Każda godzina dłużyła się w nieskończoność. Ona po prostu chciała móc cieszyć się związkiem z miłością swojego życia i do szczęścia nie miała dalekiej drogi. Praktycznie cały sezon minął jej bardzo szybko, jednak ostatni weekend wydawał się nie mieć końca.
Pozwoliła swoim myślą pochłonąć się. Teoretycznie znajdowała się w hotelowym pokoju, masując po udanym konkursie drużynowym Kennetha, jednak podróżowała w czasie razem ze wspomnieniami. Przypomniała sobie liczne imprezy podczas studiów. Dawno nie odwiedziła żadnego klubu, dlatego postanowiła, że zabawi się w następny weekend. Stawała się coraz starsza, a najbliższa przyjaciółka posiadała rodzinę. Po za tym upijanie się przestało wydawać się takie fajne. Po prostu z wiekiem nie jarasz się wymiotowanie, czy kacem, które były skutkami kilku godzin niby dobrej zabawy.
― Kochanie, o czym myślisz? – uśmiechnął się, spoglądając na zamyśloną dziewczynę.
Jego melodyjny głos wyrwał ją z zamyślenia. Ucisnęła jeden mięsień zbyt mocno, powodując ból u chłopaka. Zastanawiał się, dlaczego tego dnia tak często pozwalała swoim myślom przejąć kontrolę. Wcześniej próbował porozmawiać z nią, jednak nie dało się. Blondynka wpadła w sidła swojego umysłu i odnosił wrażenie jakby znajdowała się w pokoju jedynie ciałem.
― Ten weekend tak bardzo mi się ciągnie – przyznała z grymasem.
Pochyliła się, składając pocałunek na jego ustach. Uśmiechnął się, zdając sobie sprawę, że koniec tego całego cyrku zbliżał się wielkimi krokami. Już niedługo będą mogli wspólnie wyjść na miasto, nie obawiając się złapania na gorącym uczynku. Nikt nie zarzuci skoczkowi zdrady, ponieważ on zerwie z Elsą już niedługo.
Kiedy nie mógł zasnąć, planował przemowę, którą wygłosi flądrze. Chciał, żeby poznała prawdę na swój temat – ktoś wreszcie musiał powiedzieć jej, że wyglądała jak laleczka Barbie.
Delektował się ruchem dłoni na swoim ciele. Dotyk dziewczyny wywoływał ciarki i dreszcze, bardzo lubił to uczucie. Uwielbiał spędzać czas w jej towarzystwie, miał nadzieję, że po zakończeniu sezonu będą kontynuować spotykanie się. Bał się, iż nie uda im się zbudować szczęśliwego związku, jednak starał się żyć chwilą, nie przejmować się tym, co dopiero go czekało.
Usiadł na przenośnej kozetce, zakładając koszulkę. Dziewczyna stanęła między jego nogami, całując wargi chłopaka. Zarzuciła ręce na szyję Gangnesa, przysuwając się do niego tak blisko jak była w stanie. Uśmiechnęła się, pozwalając przejąć mu kontrolę. Nie mogła uwierzyć, że wciągu najbliższych kilku dni to stanie się jej codziennością. Nie będzie musiała obawiać się czyjeś niespodziewanej wizyty, ponieważ skończą z ukrywaniem się.
― Tullippe, trener cię potrzebuję! Johann spadł ze schodów i boli go kostka – Matjas wbiegł do jej pokoju, a ona w tamtym momencie bardzo żałowała, że akurat w Słowenii w hotelu nie zamontowali zamków magnetycznych w drzwiach.
Odskoczyła jak oparzona od Kennetha, ale Noberg wszystko widział. Byli skończeni – ona zostanie wyrzucona z pracy, on straci miejsce w kadrze. Ich, wcześniej świetnie ukrywany, sekret wyszedł na jaw dopiero w Planicy. W przedostatni dzień zmagań w Pucharze Świata. Mogli mówić o pechu, ale to oni zapomnieli się. Prawda, zazwyczaj pozwalali ponieść się emocją w jej pokoju, jednak w tym przypadku sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej.
Dziewczyna schwyciła torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, wybiegając ze swojego pokoju. Słyszała głos Matjasa, który najprawdopodobniej cieszył się ze złapania ich na gorącym uczynku. Mężczyzna świetnie zdawał sobie sprawę z niewierności swojej córki, ale nie lubił skoczka i chciał po prostu go udupić. Fizjoterapeutki nienawidził, dlatego miał jeszcze większą satysfakcję z przyłapania tej dwójki. Tak naprawdę nie mógł nic już zrobić, ponieważ jego przyjaciel w ciągu kilku dni miał stracić fotel prezesa, a takie decyzje jak pozbycie się jakiegoś członka kadry lub usunięcie skoczka potrzebowały czasu. Jednak nie planował mówić o tym tej dwójce. Chciał ich cierpienia, a niewiedza właśnie to im zapewniała.
Zajęła się Johannem, wykonując swoją pracę najlepiej jak potrafiła. Miała ochotę płakać, ale musiała być silna. Dlatego w ciszy smarowała specjalną maścią jego kostkę. Pozostali zawodnicy oraz sztab trenerski uważnie ją obserwowali. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że lada chwila Matjas powie im wszystkim sekretem Tulli, a ta sielanka skończy się.
― Och, nie wysilaj się już – usłyszała głos, którego w tamtym momencie nienawidziła jeszcze bardziej. – Leć do swojego kochasia.
Pozostali zawodnicy spojrzeli po sobie, orientując się, że nie było z nimi Kennetha. Zastanawiali się, czy to właśnie on był jej chłopakiem, czy może to osoba zupełnie niezwiązana z ich kadrą, a nawet ze skokami. Ciekawili się, kto zawładnął sercem dotąd wydawałoby się niedostępnej dziewczyny.
― Jednak on przyszedł do ciebie – wskazał kciukiem na Kennetha, który przed chwilą dołączył do grupy.
Takiego zwrotu akcji nikt nie spodziewał się. Jasne, trener chciał, żeby wreszcie tajemnica, o której on sam doskonale wiedział, wreszcie przestała być sekretem. Ukrywanie właściwie nic im nie dawało. Powinni już dawno odkryć karty, ponieważ związek Kennetha z Elsą nie miał sensu – to z Tulli był naprawdę szczęśliwy. Może gdyby powiedzieli o tym pozostałym, nie skończyliby w ten sposób. Jednak nie był już odwrotu, a Alex nie miał pojęcia jak ten fakt przyjmą jego pozostali zawodnicy.
Tulli próbowała niezauważona wrócić do pokoju, jednak to nie było możliwe. Zawodnicy ze zdziwieniem patrzyli raz na nią, raz na Kennetha, który spuścił głowę w dół, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Miała ochotę rozpłakać się – doskonale wiedziała, że to koniec i powinna jak najszybciej wyjechać. Nie wyobrażała sobie teraz współpracy ze skoczkami, dlatego próbowała znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji, a to chyba było jedyną opcją.
Anders czuł się zraniony, może nawet w minimalnym stopniu zdradzony. Nie żywił w kierunku Tulli jakichkolwiek uczuć, ale w końcu przyjaźnili się. Zauważyła to w jego oczach, kiedy w pośpiechu opuszczała zgromadzenie. Nie wytrzymała tego napięcia oraz natarczywych spojrzeń. To było dla niej zdecydowanie za dużo, dlatego wybrała najprostsze rozwiązanie – uciekła.
Uważał ją za przyjaciółkę, tak samo Kennetha, a żadne z nich nie podzieliło się takim sekretem. Zrozumiał, że nie ufali mu wystarczająco, aby uchylić rąbka tajemnicy. Przecież on nie osądzałby ich. Mógłby wesprzeć tę dwójkę, a nawet kryć ich przed światem.
Była w rozsypce. Trzęsły jej się dłonie, a dolna warga drżała. Wiedziała, że lada chwila rozpłacze się jak niemowlak. Zamknęła torbę ze wszystkimi najpotrzebniejszymi rzeczami, które zabierała na każdy konkurs, oddając ją w ręce trenera. Zostawiła grupę na korytarzu, odchodząc do swojego pokoju. Zatrzasnęła za sobą drzwi, wrzucając ubrania do walizki. Już nie powstrzymywała się – płakała, dając upust emocją, buzującym w niej.
Powoli dochodziło do niej, że to był koniec. Wybrała numer brata, ale Henrik nie odbierał. Zbierała wszystkie swoje kosmetyki, szukając biletu ze Słowenii do Szwajcarii. Nie mogła tu zostać, wiedząc, że i tak będzie zmuszona rozstać się z kadrą. Został ostatni konkurs, dlatego nie potrzebowali fizjoterapeuty. Łzy utrudniały jej widoczność, jednak wciąż starała spakować się, jednocześnie kupując bilet. Ponownie zadzwoniła do blondyna, jednak on wciąż nie odbierał. Może spał, grypa rozłożyła go na łopatki, dlatego próbował zebrać jak najwięcej sił na jutrzejszy slalom.
Pukał do drzwi pokoju dziewczyny. Wiedział, że załamała się. Popełnili błąd w ostatnim możliwym momencie. Stracili czujność, ale co się dziwić. Przecież, kiedy spędzasz czas z osobą, którą kochasz, to nie myślisz o otaczającym cię świecie. Właśnie w taki sposób tłumaczył sobie gapiostwo, podejmując decyzję, że po prostu wejdzie do pokoju, ponieważ Tulli nigdy mu nie otworzy. Zastał ją w zapłakaną na podłodze przy walizce. Stał przez chwilę w przejściu, a po chwili doszło do niego, co ona robiła. Schwycił jej ręce, próbując skończyć rozpaczliwe pakowanie się Norweżki.
― Skarbie, proszę przestań – szepnął, jednak dziewczyna nie posłuchała. Wciąż szarpała się, próbując wyrwać dłonie z jego uścisku.
― Zo–zostaw mnie – wychlipała, pociągając nosem. – Za go–godzinę ma–mam samo–samolot.
Odwróciła się do niego tyłem, zbierając drobiazgi z szafki nocnej. Wrzucała wszystko na oślep, nie przejmując się, że ubrania pogniotą się lub szampon wyleje się. Chciała mieć to jak najszybciej za sobą i wyjechać. Liczyła, że drużyna i przede wszystkim Kenneth szybko o niej zapomną, a sprawa nie trafi do mediów. Nie potrzebowała skandalu na całą Norwegię, ponieważ trzeci skoczek klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zdradzał swoją dziewczynę z fizjoterapeutką.
― Jaki samolot? Tullippe... Co ty gadasz?
― Zapomnij o mnie. Nie powinniśmy do siebie wracać. To był błąd – robiła dobrą maskę do złej gry.
― Ja ciebie kocham myślisz, że będę potrafił o tobie zapomnieć?! – krzyknął, rozpaczliwie próbując ją zatrzymać.
― Po pros... – chciała przekonać go do swoich racji, ale zamknął jej usta pocałunkiem.
To było ich ostatnie zbliżenie i doskonale o tym wiedzieli. Choć Kenneth wciąż miał nadzieję, że przekona ją, aby została. Tulli była osobą upartą i gdy coś postanowiła, nie odpuszczała. Tak bardzo się kochali, a odpuścili. Zazwyczaj tacy waleczni, w tej sprawie wystawili białą flagę, pozwalając cieszyć się Matjasowi, ponieważ to on wygrał. Delektowali się smakiem swoich warg, rozpływając się w tej chwili. Po raz ostatni całowali się. Wiedzieli, że będą musieli zapomnieć, jednak to nie było takie proste. Gdyż miłość twojego życia po prostu nie zatrze się w pamięci – będzie z tobą już do końca.
One more taste of your lips just to bring me back To the places we've been and the nights we've had Because if this is it then at least we could end it right – wtedy zdała sobie sprawę, że musi odejść i to naprawdę był koniec.
And I will love you, baby, always And I'll be there forever and a day, always I'll be there 'til the stars don't shine 'Til the heavens burst and the words don't rhyme And I know when I die, You'll be on my mind And I'll love you alwayspozwolił jej odejść, choć wiedział, że nie powinien.

Wraz z kołami pasażerskiego samolotu, lecącego do Szwajcarii, które odrywały się od pasa startowego słoweńskiego lotniska, zniknęła jej nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Plany na przyszłość odleciały, gubiąc się w labiryncie chmur. Nie mogła uwierzyć jak łatwo odpuściła. Tulli była typem wojownika, a w tym przypadku podniosła do góry białą flagę bez stawania na froncie. Po prostu sądziła, że stała na przegranej pozycji, a jakakolwiek próba nie miała szans.
Już nie płakała. Może nie miała czym, może wolała zachować cierpienie dla siebie. To była tylko chwila – kilka minut, a jej dotychczasowe życie rozsypało się jak domek z kart przy najmniejszym podmuchu wiatru. Cały dotychczasowy porządek został przejechany buldożerem i przypominał ruderę. Nie było już czego zbierać.
Przymknęła powieki, gdy smutna prawda uderzyła w nią. Przez własne gapiostwo zaprzepaściła szansę na szczęśliwe zakończenie całej tej chorej sytuacji. Byli już tak blisko końca i może właśnie to rozprężenie zadziałało na ich niekorzyść. Wina leżała pośrodku – Kenneth również mógł bardziej uważać, jednak za późno na rozmyślanie. Klamka zapadła, mleko rozlało się, nie istniała żadna droga powrotna.
Stewardessa, uśmiechająca się zdecydowanie za szeroko, zapytała Norweżki, czy niczego nie potrzebowała. Panna Kristoffersen chciała odpowiedzieć, że brakuje jej Kennetha, ale na szczęście w ostatniej chwili ugryzła się w język. Podziękowała grzecznie kobiecie, licząc, że ta wreszcie zostawi ją w spokoju. Była blisko kolejnego załamania. Dłonie zaczęły drżeć, dlatego zacisnęła je na podłokietnikach – aż knykcie pobielały. Oddychała powoli, próbując uspokoić galopujące serce. Wyjrzała za okno – może to strome szczyty gór mogły pomóc.
Wcześniej łudziła się, że wraz z opuszczeniem Słowenii, a później samolotu, zacznie nowe życie. Ruszy do przodu i zapomni o nieudanym związku z Kennethem, ponieważ chyba właśnie tak mogła nazwać to, co mieli. Jednak rzeczywistość nie ułatwiała niczego. Wciąż świeże wspomnienia wypływały na powierzchnie zdecydowanie zbyt często. Wszystko kojarzyło jej się ze skoczkiem. Nie mogła tak szybko zostawić tego chłopaka za sobą, ponieważ miłość pozostawia w nas swój ślad już na zawsze.
Mimo zmiany otoczenia wciąż była w rozsypce. Myśli dziewczyny wracały do Słowenii, w której znajdowała się miłość jej życia – co do swoich uczuć nie miała żadnych wątpliwości, dlatego zapomnienie przychodziło tak trudno. Rozpaczała nad zakończonym związkiem i coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie znajdzie drugiego takiego jak on.
Doskonale pamiętał tamten dzień. Każdy jego najmniejszy szczegół nie zatarł się w pamięci skoczka. Wspominanie tego, co już było utrudniało mu przejście przez tę całą sytuację, jednak Tulli już na zawsze zostanie z nim. Jej błyszczące, lazurowe oczy, pulchne, malinowe wargi, mały nosek, zaróżowione policzki – to wszystko wyryło się w jego umyśle. Wszystko zaczęło się w Szwajcarii, w jej pokoju hotelowym. Jeden pocałunek spowodował lawinę zdarzeń, których nie żałował, ponieważ czas spędzony z Tullippe był najpiękniejszy w całym jego życiu.
Koledzy z kadry zdziwili się, gdy wyszedł na jaw ich sekret, ale trener pozostawał obojętny jakby o wszystkim wcześniej wiedział. Gangnes nie chciał, żeby wyjeżdżała. Wciąż miał nadzieję, że uda im się wszystko naprawić i po zakończeniu sezonu będę razem. Niestety, Tulli podeszła do tego zupełnie inaczej – opuściła ich, ponieważ była pewna, że to nie miało sensu. Ona straciła miejsce w kadrze, więc po co miała cierpieć w Słowenii? Wolała wypłakać się w ramionach brata.
Chciał dla niej jak najlepiej. Nie liczyło się to, co on czuł, ponieważ to jej szczęście stało na pierwszym miejscy. Zgadywał, że właśnie w ten sposób postępowały osoby zakochane – przedkładały uczucia ukochanych ponad swoje. Nie miał za złe Tulli, że wyjechała. Jasne, tęsknił za dziewczyną, jednak na jej miejscu pewnie postąpiłby tak samo.
― Kochasz ją, prawda? – głos jego współlokatora wyrwał go z zamyślenia.
― Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo – westchnął, kontynuując pakowanie.
Spojrzał na brązowy medal oraz plastron, który otrzymał za zajęcie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nie miał, z kim cieszyć się z dobrego wyniku, więc po co świętować? W ich teamie coś pękło. Może to jego depresyjny nastrój, może zniknięcie Tulli miało wpływ na wręcz grobowe nastroje. Niby tylko jedna osoba odeszła, a wszystko stało się inne. Jego serce również odczuło jej brak, ponieważ panna Kristoffersen to ucieleśnienie wszystkich, nawet najskrytszych, pragnień skoczka. Bez niej nic nie miało sensu.
Nie śpieszył się ze zbieraniem swoich rzeczy. Nie chciał wracać do Norwegii, ponieważ czekało go tam puste mieszkanie i świadomość, że właścicielka tego nad nad była nieobecna. Nie miał pojęcia, kiedy Tulli planowała przylecieć do swojego rodzinnego kraju. Przecież mogła sprzedać apartament, żeby wprowadzić się do brata, skreślając na zawsze Kennetha oraz pracę z ich kadrą.
― Jeśli jesteście sobie pisani... – Andreas zaczął, ale Kenneth szybko mu przerwał.
― Boję się, że straciłem ją już na zawsze – ukrył twarz w dłoniach, wzdychając głęboko. – Muszę żyć z faktem, że pozwoliłem jej odejść.
― Masz pomysł, gdzie mogła pojechać? W końcu byłeś jej kochankiem, czy coś... Może to jest sposób, żeby ją odzyskać – zasugerował skoczek.
― Pewnie jest ze swoim bratem – wzruszył ramionami. Wiedział, że opcja z szukaniem jej w Austrii, czy Szwajcarii nie miała sensu. – Mogę mieć nadzieję, że wróci po swoje rzeczy. To będzie nasza jedyna szansa na spotkanie.
― I tak po prostu pozwolisz jej odejść?
― Muszę, nie mam innego wyjścia – czuł, że za chwilę zacznie płakać, a nie wypadało tak załamać się przy koledze z kadry. – To ona wybrała. 

***
This is a modern fairytale No happy endings, no wind in our sails But I can't imagine a life without The breathless moments breaking me down

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz