I was cryin' when I met you Now I'm tryin' to forget you Love is sweet misery I was cryin' just to get you Now I'm dyin' cause I let you Do what you do - down on me
Słońce
wlewało się do pomieszczenia przez podłużne okna umieszczone
równolegle na ścianie. Czuła jakby promienie wysysały z niej całe
pokłady energii. Miała ochotę zwinąć się w kulkę, zasnąć i
już nigdy się nie obudzić. Wiedziała jak słaba była, ale miała
nadzieję, że chociaż w tak ważny dla niej dzień tego nie okaże.
Rozważała wyjechanie na Bahamy. W głowie układa swoje życie na
tropikalnych wyspach – planowała uprawiać banany i
sprzedawać je na ulicznym targu. Jednak nie mogła tego zrobić. Nie
miała ochoty użerać się z przeprowadzką, męczyć się ze
wszystkimi formalnościami, pakować rzeczy, czy szukać nowego domu.
Jej
lazurowe oczy zeszkliły się. Podziwiała wystrój pomieszczenia,
przygryzając nerwowo dolną wargę. Czuła jak dłonie zaczęły
drżeć, dlatego mocniej zacisnęła je na trzymanym bukiecie róż.
Ten dzień miał wszystko zmienić – chciała rozpocząć nowy
rozdział w swoim życiu. Postanowiła, że się zmieni. Zostawi
cierpienie za sobą, ponieważ wierzyła, iż wreszcie posklejała
złamane serce. To była syzyfowa praca – wspomnienia wracały,
zadając ciosy, których po krótkim czasie nie mogła wytrzymać, a
każda najmniejsza rzecz kojarzyła się blondynce z pewną osobą.
Powinna o nim zapomnieć, ale może nie chciała tego robić. Z
każdą retrospekcją przychodziło cierpienie, jednak również
radość. Nie potrafiła tak po prostu ruszyć do przodu, zostawiając
za sobą miłość. To uczucie wciąż tliło się w jej sercu,
dawało nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
Westchnęła,
spoglądając na najważniejszego mężczyznę w jej życiu. Nie
mogła zaprzeczyć, był dla niej wszystkim. Pomógł przebrnąć
przez najtrudniejszy okres. Zawsze potrafił rozśmieszyć.
Uwielbiała z nim rozmawiać, ponieważ między poważne wypowiedzi
wplatał żarty. Zapełnił lukę, która powstała po bolesnym
rozstaniu.
Teraz
piłeczka znalazła się po jego stronie. Milczał, wpatrując się
nieobecnym wzrokiem w jakiś oddalony punkt. Widziała jak bardzo
denerwował się. Dla niego to również był dzień, który
rozpoczynał całkiem nowy rozdział w życiu. Obawiał się, że
podjęta przez niego decyzja okaże się fatalna w skutkach. Uważał,
że zdecydował się, ale później do jego głowy zaczynały
napływać czarne scenariusze.
Wzięła
głęboki oddech, a całe życie przebiegło jej przed oczami.
Widziała wszystkie wspomnienia – te dobre i te złe. Przypomniały
się dziewczynie zwycięstwa oraz porażki. Trudniejsze momenty,
łatwiejsze, ale również chwile zwątpienia. Często zastanawiała
się, co uległoby zmianie, gdyby podejmowała inne decyzje. Przecież
jej życie mogło zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni
niekoniecznie w stronę, w którą chciała. To łut szczęścia
decydował o powodzeniu naszych pomysłów, wyborów.
Przestąpiła
z nogi na nogę, w myślach przeklinając nowe buty. Nie miała czasu
ich rozchodzić i wiedziała, że przypłaci to odciskami. Przeniosła
wzrok na płaczącą matkę, dumnego ojca oraz małego chłopca,
który wywrócił życie dziewczyny do góry nogami, ale ona nie
miała nic przeciwko. Za bardzo pokochała syna, choć on wyglądał
jak jego rodziciel. Miał identyczny kolor oczu. Uśmiechał się w
taki sam sposób, sprawiając, że jej jeszcze trudniej było
zapomnieć. Robiła wszystko, co mogła, jednak to okazało się zbyt
mało. W końcu poddała się, dochodząc do wniosku, że on i tak
już zawsze będzie z nią, czy tego chciała, czy też nie.
Nie
odrywała wzroku od chłopca. Uśmiech wpłynął na jej drżące od
emocji usta. Bawił się samochodzikiem – tak samo jak tata
uwielbiał auta. Zapowiadał, że zostanie kierowcą rajdowym, choć
lubił oglądać skoki. Za każdym razem obawiała się pytań
odnośnie podobieństwa do jednego z zawodników, ale na szczęście
na razie nic takiego nie miało miejsca. Nie powinna oglądać
zawodów, ponieważ sprawiało jej to jeszcze więcej bólu, ale nie
potrafiła. Chciała zobaczyć jak sobie radził, czy to rozstanie
dotknęło go równie mocno, co ją. Wprawdzie minęło już dużo
czasu to ona wciąż wracała do przeszłości.
Chciała
cofnąć się w czasie. Wrócić do tego, co miała jeszcze jakiś
czas temu, jednak to straciła. Lawina niepowodzenia spadła na jej
życie, jednak próbowała nie poddawać się. Coś podpowiadało
Norweżce, że nie powinna odpuszczać. To nie było w stylu
blondynki, ale w pewnym momencie ktoś inny za nią zadecydował. Nie
lubiła podporządkowywać się rozkazom, tylko że w tym wypadku to
jedyna opcja. Ogromnie żałowała, iż podróże w czasie nie były
możliwe.
To
wszystko zaczęło przerastać mężczyznę, od którego wszystko
zależało. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. Przyzwyczaił
się do licznych spojrzeć, jednak wtedy bardzo jemu przeszkadzały.
Odnosił wrażenie jakby pozostali wywierali na nim ogromną presję.
Wzięła głęboki oddech, próbując zebrać wszystko w całość.
Układanka powoli zaczęła nabierać sensu, decyzja, którą za
chwilę miał podjąć, przestała wydawać się taką niepewną.
Cień uśmiechu zamajaczył na wargach chłopaka, utwierdzając
innych w przekonaniu, że on już wybrał.
―
Tak – głos, który tak dobrze znała, wyrwał ją z sideł
własnych myśli.
Klamka
zapadła. Nie było już odwrotu. Mleko rozlało się. Nie istniała
żadna droga ucieczki. Nikt nie wiedział, czy podjęte decyzje okażą
się dobre. Chciała zniknąć. Ukryć się w swoim ciemnym pokoju.
Zakopać w stos poduszek, żeby rozpaczać nad swoim marnym losem.
Przez własne gapiostwo straciła najważniejszą osobę, a teraz
ponownie próbowała odnaleźć szczęście, lecz to nie zaliczało
się do prostych zadań.
Zrozumiała,
że nigdy go nie zapomni. Nie potrafiła wyrzucić zdjęć, nadal
stojących na półkach w sypialni. Nie usunęła wiadomości.
Rozpamiętywała to, co już zdarzyło się i nigdy nie powróci –
żyła przeszłością, rozkładając na czynniki pierwsze swoje
postępowanie. Nie ważne jak bardzo by się starała, on stał się
jej nieodłączną częścią. Wciąż miał serce blondynki, a bez
niego ona nie funkcjonowała poprawnie. Próbowała je odzyskać,
jednak było już za późno.
Ciekawie się zapowiada. Zostaję <3 (bo Kenny) XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam S.
PS. Wesołych Świąt!
Prolog idealny! Czuję, że to będzie świetna historia.
OdpowiedzUsuńDużo weny <3
Zapraszam: http://jet-black-hearts.blogspot.com/
Jak napisalam na Crazie, jestem ; ) Niewazne ze to nie Pero, Kennyergo tez bardzo lubie, a podejrzewam ze nawet gdybys pisala o Marianie X to bym byla ;p
OdpowiedzUsuńCo do prologu to uwazam ze jest idealny. Nakresla jakis zarys ale jednoczesnie nie mowi praktycznie nic o tym co ma nadejsc. Czy ktos wlasnie jej sie oswiadczyl i tym kims nie jest Kenneth ktorego nadal kocha?
Jestem bardzo ciekawa jak wyglada to male sloneczko, moze wstawisz jakies zdjecie w zakladce bohaterow?
Pozdrawiam i sciskam.
Gosia Z
Przykro mi, że dopiero teraz przeczytałam ten prolog. Jest cudowny, a ty masz prawdziwy talent. Z chęcią przeczytam kolejne fragmenty;). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń