―
Ach, Japonia! – wyszeptała, kiedy wyszli z ogromnego budynku hali
przylotów.
Ludzie
znajdowali się wszędzie. Wychodzili z toalet. Przechodzili odprawę,
żeby opuścić Kraj Kwitnącej Wiśni. Jedli, czy pili w licznych
restauracjach lub kawiarenkach. Robili zakupy w sklepach Duty
Free. Zrozumiała, dlaczego
wszyscy przestrzegali ją przed zgubieniem się. Ludzie różnych
narodowości kręcili się wszędzie, dlatego trzeba było uważać.
Popchnęła wózek ze swoimi walizkami. Przepraszała innych
podróżnych, których przypadkowo uderzyła swoimi bagażami, gdy
podążała za pozostałymi członkami swojej ekipy.
―
Wiecie, co chcę zrobić? –
powiedziała Tulli, kiedy bus wiózł ich do hotelu. –
Chcę sprawdzić, czy sushi w Japonii jest lepsze od tego w Norwegii.
―
Kocham cię, skarbie, ale zamknij się. Jet lag to suka, więc pozwól
nam spać i sama spróbuj odpocząć –
jęknął Anders, opierając się o okno samochodu.
Sen
nie przychodził. Była zbyt podekscytowana tym, że pierwszy raz
odwiedziła kraj, który zawsze chciała zobaczyć. Japonia od
dziecka kojarzyła jej się z samurajami, sushi i dziwnym językiem,
jednak mimo to planowała wycieczkę do Azji od najmłodszych lat.
Wprawdzie wtedy myślała nad podróżą do Tokio, ale Sapporo było
w porządku.
Rozmawiała
z kierowcą o lokalnym festiwalu śniegu, czekając na sen.
Wiedziała, że w końcu ją zmorzy, tylko jeszcze nie wiedziała
kiedy. Mężczyzna w sile wieku opowiedział jej, co powinna
zobaczyć. Polecił dziewczynie najlepszą restaurację w mieście.
Mówił również o skokach. Był wielkim fanem, a przez swoją pracę
nie mógł pojechać na zawody. Jednak nie smucił się. Zapewnił
ją, że może uda mu się w przyszłym roku lub jeszcze następnym,
Japończycy żyli bardzo długo.
Zastanawiała
się, czy chodzenie po mieście samej to dobry pomysł. Nigdy tu nie
była, więc nie miała pojęcia, co mogłabym zabaczyć tam. Nie
liczyła również, że chłopcy wiedzieli cokolwiek o Sapporo.
Stanęła na schodkach hotelu, obserwując przechodzących ludzi.
Zawodnicy wypakowywali swój sprzęt oraz bagaże. Wyglądali na
ledwo żywych w porównaniu do Tulli. W żyłach dziewczyny buzowała
adrenalina, ponieważ pierwszy raz odwiedziła Japonię –
kraj znajdujący się praktycznie na drugim końcu świata. Kochała
tę pracę. Rozważała kupienie przewodnika i pójście samej
jeszcze tego popołudnia, ale koniec końców zrezygnowała.
―
A ty na co czekasz, Tullippe? Stanie tutaj nie sprawi, że będziesz
piękniejsza –
powiedział Matjas z wrednym uśmieszkiem na ustach.
―
Wciąż wyglądam lepiej od twojej córki –
odpowiedziała, zarzucając włosami.
Sprawa
z pokojami została załatwiona zadziwiająco szybko. Chłopcy
prawdopodobnie nie mieli sił na kłótnie, więc pozwolili trenerowi
zadecydować, kto z kim będzie mieszkał. Zabrali swoje kluczu i
część z nich pojechała windą, a część poszła schodami. Tulli
zastanawiała się, czy miała ochotę na jedzenie. Zamówiła
hamburgera z frytkami na recepcji, prosząc o dostarczenie go do jej
królestwa.
Kiedy
adrenalina zaczęła opuszczać jej organizm, ona również poczuła
zmęczenie. Zdążyła zjeść nie najwyższych lotów burgera oraz
frytki, umyła się i padła na łóżko. Po raz pierwszy od dawna
nie walczyła ze sobą, żeby zasnąć. Morfeusz szybko porwał ją w
swoje objęcia, ale prawdopodobnie jet lag maczał w tym swoje palce.
Zazwyczaj miewała bezsenne noce. Miała wrażenie, że łóżko było
za duże dla jednej osoby. Chciała wtulić się w ciało Kennetha,
jednak taka możliwość nie istniała, a ona przez większość
godzin kręciła się po materacu.
Śniły
jej się wakacje. Leżała na kocu pośród palm. Słońce opalało
wciąż blade ciało dziewczyny. Miała na nosie przeciwsłoneczne
okulary, a włosy związała w kitkę. Oglądała ptaki, fruwające
nisko nad taflą lazurowej wody i próbujące znaleźć sobie
pożywienie. Założyła na głowę słomkowy kapelusz, aby ochronić
się przed promieniami, nie chciała ryzykować udaru. Zastanawiała
się, kto towarzyszył jej podczas tych wakacji w ciepłych krajach.
Nie miała pomysłu, co to było za miejsce, jednak podobało się
Tulli. Zobaczyła dobrze znaną sobie sylwetkę, wychodzącą z morza
i wtedy już wiedziała, z kim odpoczywała. Uśmiechnęła się,
przyglądając się jego wysportowanej sylwetce. Rozpływała się
nad Kennethem, a jej budzik zadzwonił. Jak kubeł zimnej wody
wybudził ją z pięknego snu o wakacjach.
Wymruczała
kilka niezrozumiałych słów, kładąc poduszkę na głowę. Słońce
padało prosto na jej twarz. Żałowała, że nie zebrała w sobie
siły wieczorem, żeby zasłonić zasłonki. Przynajmniej rano nie
jęczałaby. Podniosła się na rękach, sprawdzając godzinę na
zegarze ściennym. Wyrwała z łóżka jak strzała, kiedy
zorientowała się jak późno było. Najwyraźniej nie słyszała
wcześniejszego budzika. Dziękowała sobie, że ustawiła kilka.
Nabrała takiego zwyczaju na studiach, gdy po naprawdę dobrej
imprezie jeden budzik nie wystarczał, aby ją obudzić.
Ubrała
białą koszulkę z krótkim rękawem oraz ciemne dżinsy z wysokim
stanem. Uczesała włosy, które jak na złość tego ranka nie
chciały współpracować, jednocześnie myjąc zęby. Nałożyła
makijaż w ekspresowym tempie, chyba nigdy nie jeszcze nie
wyszykowała się tak szybko. Odłączyła telefon od ładowarki i
wyciągnęła z walizki czarną, rozpinaną bluzę Adidasa z trzema
białymi paskami na prawym rękawie. Wyszła z pokoju, sprawdzając
godzinę.
―
Wyspałaś się? – zapytał Andreas Stjernen, kiedy znaleźli się
w windzie
―
Nie za bardzo, czuję się jakby czołg mnie przejechał –
pokręciła głową, a Andreas zaśmiał się. – Lubisz konkursy w
Japonii?
―
To zależy jak na to spojrzysz. Z jednej strony uwielbiam Japonię,
ale jako kraj. Konkursy same w sobie są... Inne od pozostałych.
Mało kibiców przychodzi pod skocznię i przede wszystkim zmiana
stref czasowych jest dość uciążliwe.
Weszli
na stołówkę pełną ludzi z całego świata. Kazachowie stali w
kolejce po jedzenie, rozmawiając z Rosjanami. Słoweńcy siedzieli
przy oknie, a kilka stolików od nich rozłożyli się Niemcy.
Austriacy śmiali się przy barze z ciepłymi napojami. Norwegowie
zajęli miejsce najbliżej drzwi.
Nałożyła
naleśniki oraz dżem wiśniowy. Przygotowała kawę i dosiadła się
do stołu zajmowanego przez jej rodaków. Zabrała się za jedzenie
śniadania, wciąż mając w głowie słowa pani profesor. Na każdych
wykładach powtarzała, że pierwszy posiłek dnia to ten
najważniejszy, a pomijanie go było bardzo nie zdrowe. W końcu
Tulli weszło to w nawyk i nie potrafiła funkcjonować bez choćby
jednej kromki chleba.
―
Kogo moje piękne oczy widzą – usłyszała głos, którego
nienawidziła. – Mój dzień od razu staje się lepszy.
―
Matjas, idź sprawdzić, czy twoje kosmetyki do włosów cię nie
potrzebuję.
―
One mają się świetnie w porównaniu do ciebie. Komuś się
zaspało? – usiadł naprzeciwko niej, zakładając ręce na piersi.
―
Nie musisz się martwić. Mam jeszcze trzynaście minut, żeby
dokończyć śniadanie, więc zrób wszystkim przysługę i zamknij
się.
Ten
facet wiedział jak skutecznie zepsuć jej humor. Doskonale zdawał
sobie sprawę, który przycisk nacisnąć, żeby dziewczyna wyszła z
siebie. Miała już dość uszczypliwych komentarzy – oczywiście,
ona również mu się odpłacała niemiłymi uwagami – oraz rad,
ratujących życie.
Tego
dnia odbywały się jedynie treningi oraz kwalifikacje, dlatego
liczyła na zwiedzanie Sapporo. Wprawdzie musiała jeszcze zająć
się regeneracją skoczków to wiedziała, że uda jej się wyskoczyć
na wieczorny spacer uliczkami japońskiego miasta. Jeśli zawodnicy
będą współpracować, szybko upora się z masażem i będzie miała
więcej czasu dla siebie.
Może
właśnie perspektywa wieczornego zwiedzania sprawiła, że dzień
strasznie jej się dłużył. Zazwyczaj nie była aż tak
podekscytowaniem eksplorowaniem nowych miast, ale ten przypadek był
zdecydowanie inny. Pierwszy raz odwiedziła Azję, a odmienność
tutejszej kultury bardzo ją ciekawiła.
―
Kto pójdzie ze mną na spacer po Sapporo? – nikt nie odpowiedział.
Olali jej pytanie, nawet nie zaszczycając dziewczyny choćby jednym
spojrzeniem. – Wiedziałam, że zawsze mogę na was liczyć.
Trener
uważnie przyglądał się Tullippe, która przed chwilą weszła do
pomieszczenia. W jej oczach dostrzegł nadzieję, jednak nie miał
pomysłu na, co liczyła. Uśmiech na ustach dziewczyny powiększył
się, ale po chwili zniknął. Dłuższą chwilę patrzyła na
Kennetha, jakby oczekując jego pozytywnej odpowiedzi na przed
sekundą zadane pytanie. Kiedy taka nie pojawiła się, smutek
wymalował się na twarzy fizjoterapeutki. Alex spojrzał na swojego
podopiecznego, nie odrywającego wzroku od zamkniętych drzwi, za
którymi zniknęła blondynka. Jego oczy wypełniło jakieś dziwne
uczucie, dotąd nieznane dla Austriaka. Wszystko stało się jasne,
kiedy Gangnes wybiegł z pomieszczenia. Trener był bardzo mądrym
oraz przede wszystkim spostrzegawczym mężczyzną, na tym świecie
widział wiele. Domyślił się prawdy, a ukrywająca się parka nie
musiała mu wyjawiać swojego sekretu. Wystarczyło, że uważnie
przyglądało się ich zachowaniu, emocjom wypisanym na twarzy. Może
źle dedukował, a ta dwójka nie spotykała się potajemnie, jednak
sądził, iż tym razem miał rację. Widział to w ich oczach – tę
miłość, o której sami jeszcze chyba nie mieli pojęcia.
―
Gdzie Kenny? Jeszcze przed chwilą tu siedział – zdziwił się
Joachim.
―
Wysłałem go za Tulli. Nie chciałem, żeby taki diament zgubił się
w tym mieście – trener uśmiechnął się, próbując przekonać
zawodników oraz samego siebie, że tak rzeczywiście stało się.
„Pójdę
do piekła” – pomyślał Austriak. Miał szczęście, nikt nie
drążył tematu, zostawiając kłamstwo mężczyzny w spokoju.
Wrócili do swoich wcześniejszych zajęć, zapominając, że przed
chwilą było ich o jednego więcej. – „Jednak chcę dla moich
podopiecznych jak najlepiej, a Tulli jako jedyna potrafiła ofiarować
szczęście Kennethowi.”
Nie
narzekała na samotność. Jasne, czułaby się pewniej z kolegami z
reprezentacji, ale Tulli to kobieta niezależna, więc postanowiła
nie przejmować się ich brakiem zainteresowania, ponieważ sama
poradzi sobie świetnie, Lubiła tę ciszę, która ją otaczała,
gdy przebywała tylko w swoim towarzystwie. To był jedynie
teoretyczny spokój, ponieważ wokół dalej toczyło się życie,
jednak podobało jej się to. Wtedy myśli stawały się naprawdę
głośne. Nawet głos serca przybierał na sile. Wspomnienia
wypływały na powierzchnię – niekoniecznie te dobre. Musieliśmy
zmierzyć się ze swoją przeszłością niezależnie od tego jaka
ona była.
Gangnes
wybiegł z hotelu za dziewczyną, mając nadzieję, że nie odeszła
za daleko lub nie wybrała nieznanej dla niego drogi do centrum
miasta. Stanął na murku przy budynku, próbując dostrzec w tłumie
turystów kurtkę norweskiej reprezentacji. Tulli na szczęście
postanowiła trzymać się wyznaczonej na mapie trasy, ułatwiając
mu poszukiwania. Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej dogonić
ją. Nie wiedział jaki genialny pomysł mógł przyjść dziewczynie
do głowy. Pluł sobie w brodę, że od razu nie zgodził się jej
towarzyszyć, ale mleko rozlało się. Klamka zapadła, nie było
odwrotu. Jedyna opcja to naprawienie swojego błędy poprzez
dogonienie spacerującej panny Kristoffersen, licząc, że nie
gniewała się na niego.
Przemierzała
zatłoczone uliczki Sapporo, oglądając wszystko. Widziała kolorowe
bilbordy z napisami, przypominającymi szlaczki, a nie litery, czy
nawet sylaby. Ludzie mieli zupełnie inna budowę lub rysy twarzy.
Ich usta zakrywały maseczki chirurgiczne w najróżniejszych
kolorach i z barwnymi rysunkami na nich. Społeczeństwo azjatyckie
tak bardzo różniło się od Europejczyków. Wydawali się tak do
siebie podobni, jednak dużo rzeczy ich od siebie odróżniało.
Niektóre dziewczyny przypominały laleczki, część z nich
wyglądała jak cukiereczki, a jeszcze inne jak typowe łamaczki
reguł – bad girls.
Pomimo
zimna wiele straganów, czy budek z jedzeniem stało ustawionych
wzdłuż deptaka, którym ona akurat była. Restauracje zachęcały
nazwami lub menu, jednak dziewczyna nic z tego nie rozumiała, więc
wciąż szła przed siebie, szukając knajpki, w której chciała
spróbować sushi.
Kenneth
wszedł za Tulli do jednej z wielu restauracji. Zorientował się, że
to była jego ulubiona. Uśmiechnął się pod nosem, szukając
wzrokiem zajętego przez dziewczynę stolika. Do jego nozdrzy dotarł
charakterystyczny zapach, który bardzo lubił – była to mieszanka
aromatów pochodzących z kuchni oraz jakiś kadzideł. W tym lokalu
można było samemu przyrządzić sobie ich specjał, ale większość
osób i tak zamawiała gotowe, ponieważ kucharz przyrządzał to
wyśmienicie.
―
Mają pyszne sushi, ale polecam Okonomiyaki. Po za tym miejscowe piwo
jest naprawdę świetne – tak dobrze znany głos wyrwał ją z
zamyślenia.
Zdziwiła
się, gdy zobaczyła Kennetha. Była przekonana, że on również nie
miał ochoty na jej towarzyszyć. Najwyraźniej musiał zmienić
zdanie, skoro właśnie usiadł przy tym samym stoliku, co ona.
Opowiadał dziewczynie o japońskiej pizzy, ale bardziej
przypominającej naleśniki lub jakieś placki. Gangnes zachwalał
szefa kuchni, wciąż mówiąc o przygotowanych przez niego
specjałach. Nie miała pojęcia, skąd wiedział tyle o azjatyckich
daniach, jednak słuchała go z przyjemnością. Spijała każde
słowo z jego warg, opierając głowę na splecionych dłoniach.
Złożył
zamówienie, wybierając dania również za nią. Postanowiła zdać
się na chłopaka, ponieważ on wiedział, co tam warto zjeść.
Zastanawiała się, czy mogła to nazwać randką. Przecież
teoretycznie byli w związki i wyszli razem na kolację. Przyglądała
się chłopakowi, który tym razem opowiadał o atrakcjach w Sapporo.
―
Miałeś takie miejsce, które bardzo chciałeś zobaczyć, gdy byłeś
dzieckiem? – zagadnęła, upijając łyk piwa przed chwilą
przyniesionego przez kelnera.
―
Kiedyś oglądałem z tatą film i akcja miała miejsce w Nowym
Jorku. Od tamtego momentu byłem zafascynowany Stanami Zjednoczonymi
– przyznał, opierając brodę na splecionych palcach. – A ty?
―
Chciałabym polecieć na karnawał do Rio, pojechać na safari w
Parku Krugera, jednak najbardziej zależy mi na przejechaniu się tym
pociągiem w Szwajcarii.
Przyglądała
się swojemu towarzyszowi. Studiowała rysy twarzy, które tak dobrze
znała. Miał mocno zarysowane kości policzkowe. Oczy zmieniały
kolor w zależności od światła. Czasami wydawało jej się, że
miały odcień morski, czasami stawały się bardziej błękitne.
Mogła wpatrywać się w nie całymi dniami. Uwielbiała, gdy nosił
czapkę z daszkiem założoną tyłem do przodu. To odejmowało mu
lat, dodawało charakteru. Szara bluzka, którą miał na sobie,
opinała jego szczupłe ciało. Przy skoczkach narciarskich można
nabawić się kompleksów.
Między
nimi panowała przyjemna cisza. Obydwoje pogrążeni w swoich myślach
sączyli piwo. Ciekawy wzrok Tulli chłonął każdy szczegół
wystroju restauracji, a Kenneth przyglądał się dziewczynie. Kelner
przyniósł im dania, życząc smacznego zarówno po angielsku jak i
po japońsku. Blondynka spróbowała powtórzyć słowa mężczyzna,
ale nie była w stanie. Ten język zdecydowanie nie zaliczał się do
łatwych.
Postronny
obserwator mógł uznać ich za parę z długoletnim stażem.
Właściwie wyglądali jak świeżo upieczone małżeństwo podczas
miesiąca miodowego, tylko że brak obrączek wykluczył tę opcję.
Karmili się wzajemnie pysznymi potrawami, popijając piwo. Kenneth
opowiadał kawały. Bardzo wczuwał się w tę rolę – żywo
gestykulował, zmieniał tonację głosu, czy robił różne miny.
Tulli świetnie bawiła się, obserwując chłopaka. Czasami śmiała
się aż do łez.
―
Hrabia budzi się, a koło jego łóżka jest gówno. Woła swojego
służącego: „Janie!”, a ten mu odpowiada: „ja też nie!” –
skoczek miał naprawdę słodki śmiech, a fizjoterapeutka uwielbiała
go słuchać. Był jak muzyka dla jej uszu.
***
A little bit dangerous, but baby, that's how I want it A little less conversation, and a little more touch my body 'Cause I'm so into you, into you, into you Got everyone watchin' us, so baby, let's keep it secret
Cudownie piszesz! Tylko pozazdrościć ;). Świetny fragment.
OdpowiedzUsuń