8 lip 2016

„A little bit scandalous, but baby, don't let them see it”


― Ach, Japonia! – wyszeptała, kiedy wyszli z ogromnego budynku hali przylotów.
Ludzie znajdowali się wszędzie. Wychodzili z toalet. Przechodzili odprawę, żeby opuścić Kraj Kwitnącej Wiśni. Jedli, czy pili w licznych restauracjach lub kawiarenkach. Robili zakupy w sklepach Duty Free. Zrozumiała, dlaczego wszyscy przestrzegali ją przed zgubieniem się. Ludzie różnych narodowości kręcili się wszędzie, dlatego trzeba było uważać. Popchnęła wózek ze swoimi walizkami. Przepraszała innych podróżnych, których przypadkowo uderzyła swoimi bagażami, gdy podążała za pozostałymi członkami swojej ekipy.
― Wiecie, co chcę zrobić? – powiedziała Tulli, kiedy bus wiózł ich do hotelu. – Chcę sprawdzić, czy sushi w Japonii jest lepsze od tego w Norwegii.
― Kocham cię, skarbie, ale zamknij się. Jet lag to suka, więc pozwól nam spać i sama spróbuj odpocząć – jęknął Anders, opierając się o okno samochodu.
Sen nie przychodził. Była zbyt podekscytowana tym, że pierwszy raz odwiedziła kraj, który zawsze chciała zobaczyć. Japonia od dziecka kojarzyła jej się z samurajami, sushi i dziwnym językiem, jednak mimo to planowała wycieczkę do Azji od najmłodszych lat. Wprawdzie wtedy myślała nad podróżą do Tokio, ale Sapporo było w porządku.
Rozmawiała z kierowcą o lokalnym festiwalu śniegu, czekając na sen. Wiedziała, że w końcu ją zmorzy, tylko jeszcze nie wiedziała kiedy. Mężczyzna w sile wieku opowiedział jej, co powinna zobaczyć. Polecił dziewczynie najlepszą restaurację w mieście. Mówił również o skokach. Był wielkim fanem, a przez swoją pracę nie mógł pojechać na zawody. Jednak nie smucił się. Zapewnił ją, że może uda mu się w przyszłym roku lub jeszcze następnym, Japończycy żyli bardzo długo.
Zastanawiała się, czy chodzenie po mieście samej to dobry pomysł. Nigdy tu nie była, więc nie miała pojęcia, co mogłabym zabaczyć tam. Nie liczyła również, że chłopcy wiedzieli cokolwiek o Sapporo. Stanęła na schodkach hotelu, obserwując przechodzących ludzi. Zawodnicy wypakowywali swój sprzęt oraz bagaże. Wyglądali na ledwo żywych w porównaniu do Tulli. W żyłach dziewczyny buzowała adrenalina, ponieważ pierwszy raz odwiedziła Japonię – kraj znajdujący się praktycznie na drugim końcu świata. Kochała tę pracę. Rozważała kupienie przewodnika i pójście samej jeszcze tego popołudnia, ale koniec końców zrezygnowała.
― A ty na co czekasz, Tullippe? Stanie tutaj nie sprawi, że będziesz piękniejsza – powiedział Matjas z wrednym uśmieszkiem na ustach.
― Wciąż wyglądam lepiej od twojej córki – odpowiedziała, zarzucając włosami.
Sprawa z pokojami została załatwiona zadziwiająco szybko. Chłopcy prawdopodobnie nie mieli sił na kłótnie, więc pozwolili trenerowi zadecydować, kto z kim będzie mieszkał. Zabrali swoje kluczu i część z nich pojechała windą, a część poszła schodami. Tulli zastanawiała się, czy miała ochotę na jedzenie. Zamówiła hamburgera z frytkami na recepcji, prosząc o dostarczenie go do jej królestwa.
Kiedy adrenalina zaczęła opuszczać jej organizm, ona również poczuła zmęczenie. Zdążyła zjeść nie najwyższych lotów burgera oraz frytki, umyła się i padła na łóżko. Po raz pierwszy od dawna nie walczyła ze sobą, żeby zasnąć. Morfeusz szybko porwał ją w swoje objęcia, ale prawdopodobnie jet lag maczał w tym swoje palce. Zazwyczaj miewała bezsenne noce. Miała wrażenie, że łóżko było za duże dla jednej osoby. Chciała wtulić się w ciało Kennetha, jednak taka możliwość nie istniała, a ona przez większość godzin kręciła się po materacu.
Śniły jej się wakacje. Leżała na kocu pośród palm. Słońce opalało wciąż blade ciało dziewczyny. Miała na nosie przeciwsłoneczne okulary, a włosy związała w kitkę. Oglądała ptaki, fruwające nisko nad taflą lazurowej wody i próbujące znaleźć sobie pożywienie. Założyła na głowę słomkowy kapelusz, aby ochronić się przed promieniami, nie chciała ryzykować udaru. Zastanawiała się, kto towarzyszył jej podczas tych wakacji w ciepłych krajach. Nie miała pomysłu, co to było za miejsce, jednak podobało się Tulli. Zobaczyła dobrze znaną sobie sylwetkę, wychodzącą z morza i wtedy już wiedziała, z kim odpoczywała. Uśmiechnęła się, przyglądając się jego wysportowanej sylwetce. Rozpływała się nad Kennethem, a jej budzik zadzwonił. Jak kubeł zimnej wody wybudził ją z pięknego snu o wakacjach.
Wymruczała kilka niezrozumiałych słów, kładąc poduszkę na głowę. Słońce padało prosto na jej twarz. Żałowała, że nie zebrała w sobie siły wieczorem, żeby zasłonić zasłonki. Przynajmniej rano nie jęczałaby. Podniosła się na rękach, sprawdzając godzinę na zegarze ściennym. Wyrwała z łóżka jak strzała, kiedy zorientowała się jak późno było. Najwyraźniej nie słyszała wcześniejszego budzika. Dziękowała sobie, że ustawiła kilka. Nabrała takiego zwyczaju na studiach, gdy po naprawdę dobrej imprezie jeden budzik nie wystarczał, aby ją obudzić.
Ubrała białą koszulkę z krótkim rękawem oraz ciemne dżinsy z wysokim stanem. Uczesała włosy, które jak na złość tego ranka nie chciały współpracować, jednocześnie myjąc zęby. Nałożyła makijaż w ekspresowym tempie, chyba nigdy nie jeszcze nie wyszykowała się tak szybko. Odłączyła telefon od ładowarki i wyciągnęła z walizki czarną, rozpinaną bluzę Adidasa z trzema białymi paskami na prawym rękawie. Wyszła z pokoju, sprawdzając godzinę.
― Wyspałaś się? – zapytał Andreas Stjernen, kiedy znaleźli się w windzie
― Nie za bardzo, czuję się jakby czołg mnie przejechał – pokręciła głową, a Andreas zaśmiał się. – Lubisz konkursy w Japonii?
― To zależy jak na to spojrzysz. Z jednej strony uwielbiam Japonię, ale jako kraj. Konkursy same w sobie są... Inne od pozostałych. Mało kibiców przychodzi pod skocznię i przede wszystkim zmiana stref czasowych jest dość uciążliwe.
Weszli na stołówkę pełną ludzi z całego świata. Kazachowie stali w kolejce po jedzenie, rozmawiając z Rosjanami. Słoweńcy siedzieli przy oknie, a kilka stolików od nich rozłożyli się Niemcy. Austriacy śmiali się przy barze z ciepłymi napojami. Norwegowie zajęli miejsce najbliżej drzwi.
Nałożyła naleśniki oraz dżem wiśniowy. Przygotowała kawę i dosiadła się do stołu zajmowanego przez jej rodaków. Zabrała się za jedzenie śniadania, wciąż mając w głowie słowa pani profesor. Na każdych wykładach powtarzała, że pierwszy posiłek dnia to ten najważniejszy, a pomijanie go było bardzo nie zdrowe. W końcu Tulli weszło to w nawyk i nie potrafiła funkcjonować bez choćby jednej kromki chleba.
― Kogo moje piękne oczy widzą – usłyszała głos, którego nienawidziła. – Mój dzień od razu staje się lepszy.
― Matjas, idź sprawdzić, czy twoje kosmetyki do włosów cię nie potrzebuję.
― One mają się świetnie w porównaniu do ciebie. Komuś się zaspało? – usiadł naprzeciwko niej, zakładając ręce na piersi.
― Nie musisz się martwić. Mam jeszcze trzynaście minut, żeby dokończyć śniadanie, więc zrób wszystkim przysługę i zamknij się.
Ten facet wiedział jak skutecznie zepsuć jej humor. Doskonale zdawał sobie sprawę, który przycisk nacisnąć, żeby dziewczyna wyszła z siebie. Miała już dość uszczypliwych komentarzy – oczywiście, ona również mu się odpłacała niemiłymi uwagami – oraz rad, ratujących życie.
Tego dnia odbywały się jedynie treningi oraz kwalifikacje, dlatego liczyła na zwiedzanie Sapporo. Wprawdzie musiała jeszcze zająć się regeneracją skoczków to wiedziała, że uda jej się wyskoczyć na wieczorny spacer uliczkami japońskiego miasta. Jeśli zawodnicy będą współpracować, szybko upora się z masażem i będzie miała więcej czasu dla siebie.
Może właśnie perspektywa wieczornego zwiedzania sprawiła, że dzień strasznie jej się dłużył. Zazwyczaj nie była aż tak podekscytowaniem eksplorowaniem nowych miast, ale ten przypadek był zdecydowanie inny. Pierwszy raz odwiedziła Azję, a odmienność tutejszej kultury bardzo ją ciekawiła.
― Kto pójdzie ze mną na spacer po Sapporo? – nikt nie odpowiedział. Olali jej pytanie, nawet nie zaszczycając dziewczyny choćby jednym spojrzeniem. – Wiedziałam, że zawsze mogę na was liczyć.
Trener uważnie przyglądał się Tullippe, która przed chwilą weszła do pomieszczenia. W jej oczach dostrzegł nadzieję, jednak nie miał pomysłu na, co liczyła. Uśmiech na ustach dziewczyny powiększył się, ale po chwili zniknął. Dłuższą chwilę patrzyła na Kennetha, jakby oczekując jego pozytywnej odpowiedzi na przed sekundą zadane pytanie. Kiedy taka nie pojawiła się, smutek wymalował się na twarzy fizjoterapeutki. Alex spojrzał na swojego podopiecznego, nie odrywającego wzroku od zamkniętych drzwi, za którymi zniknęła blondynka. Jego oczy wypełniło jakieś dziwne uczucie, dotąd nieznane dla Austriaka. Wszystko stało się jasne, kiedy Gangnes wybiegł z pomieszczenia. Trener był bardzo mądrym oraz przede wszystkim spostrzegawczym mężczyzną, na tym świecie widział wiele. Domyślił się prawdy, a ukrywająca się parka nie musiała mu wyjawiać swojego sekretu. Wystarczyło, że uważnie przyglądało się ich zachowaniu, emocjom wypisanym na twarzy. Może źle dedukował, a ta dwójka nie spotykała się potajemnie, jednak sądził, iż tym razem miał rację. Widział to w ich oczach – tę miłość, o której sami jeszcze chyba nie mieli pojęcia.
― Gdzie Kenny? Jeszcze przed chwilą tu siedział – zdziwił się Joachim.
― Wysłałem go za Tulli. Nie chciałem, żeby taki diament zgubił się w tym mieście – trener uśmiechnął się, próbując przekonać zawodników oraz samego siebie, że tak rzeczywiście stało się.
„Pójdę do piekła” – pomyślał Austriak. Miał szczęście, nikt nie drążył tematu, zostawiając kłamstwo mężczyzny w spokoju. Wrócili do swoich wcześniejszych zajęć, zapominając, że przed chwilą było ich o jednego więcej. – „Jednak chcę dla moich podopiecznych jak najlepiej, a Tulli jako jedyna potrafiła ofiarować szczęście Kennethowi.”
Nie narzekała na samotność. Jasne, czułaby się pewniej z kolegami z reprezentacji, ale Tulli to kobieta niezależna, więc postanowiła nie przejmować się ich brakiem zainteresowania, ponieważ sama poradzi sobie świetnie, Lubiła tę ciszę, która ją otaczała, gdy przebywała tylko w swoim towarzystwie. To był jedynie teoretyczny spokój, ponieważ wokół dalej toczyło się życie, jednak podobało jej się to. Wtedy myśli stawały się naprawdę głośne. Nawet głos serca przybierał na sile. Wspomnienia wypływały na powierzchnię – niekoniecznie te dobre. Musieliśmy zmierzyć się ze swoją przeszłością niezależnie od tego jaka ona była.
Gangnes wybiegł z hotelu za dziewczyną, mając nadzieję, że nie odeszła za daleko lub nie wybrała nieznanej dla niego drogi do centrum miasta. Stanął na murku przy budynku, próbując dostrzec w tłumie turystów kurtkę norweskiej reprezentacji. Tulli na szczęście postanowiła trzymać się wyznaczonej na mapie trasy, ułatwiając mu poszukiwania. Przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej dogonić ją. Nie wiedział jaki genialny pomysł mógł przyjść dziewczynie do głowy. Pluł sobie w brodę, że od razu nie zgodził się jej towarzyszyć, ale mleko rozlało się. Klamka zapadła, nie było odwrotu. Jedyna opcja to naprawienie swojego błędy poprzez dogonienie spacerującej panny Kristoffersen, licząc, że nie gniewała się na niego.
Przemierzała zatłoczone uliczki Sapporo, oglądając wszystko. Widziała kolorowe bilbordy z napisami, przypominającymi szlaczki, a nie litery, czy nawet sylaby. Ludzie mieli zupełnie inna budowę lub rysy twarzy. Ich usta zakrywały maseczki chirurgiczne w najróżniejszych kolorach i z barwnymi rysunkami na nich. Społeczeństwo azjatyckie tak bardzo różniło się od Europejczyków. Wydawali się tak do siebie podobni, jednak dużo rzeczy ich od siebie odróżniało. Niektóre dziewczyny przypominały laleczki, część z nich wyglądała jak cukiereczki, a jeszcze inne jak typowe łamaczki reguł – bad girls.
Pomimo zimna wiele straganów, czy budek z jedzeniem stało ustawionych wzdłuż deptaka, którym ona akurat była. Restauracje zachęcały nazwami lub menu, jednak dziewczyna nic z tego nie rozumiała, więc wciąż szła przed siebie, szukając knajpki, w której chciała spróbować sushi.
Kenneth wszedł za Tulli do jednej z wielu restauracji. Zorientował się, że to była jego ulubiona. Uśmiechnął się pod nosem, szukając wzrokiem zajętego przez dziewczynę stolika. Do jego nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach, który bardzo lubił – była to mieszanka aromatów pochodzących z kuchni oraz jakiś kadzideł. W tym lokalu można było samemu przyrządzić sobie ich specjał, ale większość osób i tak zamawiała gotowe, ponieważ kucharz przyrządzał to wyśmienicie.
― Mają pyszne sushi, ale polecam Okonomiyaki. Po za tym miejscowe piwo jest naprawdę świetne – tak dobrze znany głos wyrwał ją z zamyślenia.
Zdziwiła się, gdy zobaczyła Kennetha. Była przekonana, że on również nie miał ochoty na jej towarzyszyć. Najwyraźniej musiał zmienić zdanie, skoro właśnie usiadł przy tym samym stoliku, co ona. Opowiadał dziewczynie o japońskiej pizzy, ale bardziej przypominającej naleśniki lub jakieś placki. Gangnes zachwalał szefa kuchni, wciąż mówiąc o przygotowanych przez niego specjałach. Nie miała pojęcia, skąd wiedział tyle o azjatyckich daniach, jednak słuchała go z przyjemnością. Spijała każde słowo z jego warg, opierając głowę na splecionych dłoniach.
Złożył zamówienie, wybierając dania również za nią. Postanowiła zdać się na chłopaka, ponieważ on wiedział, co tam warto zjeść. Zastanawiała się, czy mogła to nazwać randką. Przecież teoretycznie byli w związki i wyszli razem na kolację. Przyglądała się chłopakowi, który tym razem opowiadał o atrakcjach w Sapporo.
― Miałeś takie miejsce, które bardzo chciałeś zobaczyć, gdy byłeś dzieckiem? – zagadnęła, upijając łyk piwa przed chwilą przyniesionego przez kelnera.
― Kiedyś oglądałem z tatą film i akcja miała miejsce w Nowym Jorku. Od tamtego momentu byłem zafascynowany Stanami Zjednoczonymi – przyznał, opierając brodę na splecionych palcach. – A ty?
― Chciałabym polecieć na karnawał do Rio, pojechać na safari w Parku Krugera, jednak najbardziej zależy mi na przejechaniu się tym pociągiem w Szwajcarii.
Przyglądała się swojemu towarzyszowi. Studiowała rysy twarzy, które tak dobrze znała. Miał mocno zarysowane kości policzkowe. Oczy zmieniały kolor w zależności od światła. Czasami wydawało jej się, że miały odcień morski, czasami stawały się bardziej błękitne. Mogła wpatrywać się w nie całymi dniami. Uwielbiała, gdy nosił czapkę z daszkiem założoną tyłem do przodu. To odejmowało mu lat, dodawało charakteru. Szara bluzka, którą miał na sobie, opinała jego szczupłe ciało. Przy skoczkach narciarskich można nabawić się kompleksów.
Między nimi panowała przyjemna cisza. Obydwoje pogrążeni w swoich myślach sączyli piwo. Ciekawy wzrok Tulli chłonął każdy szczegół wystroju restauracji, a Kenneth przyglądał się dziewczynie. Kelner przyniósł im dania, życząc smacznego zarówno po angielsku jak i po japońsku. Blondynka spróbowała powtórzyć słowa mężczyzna, ale nie była w stanie. Ten język zdecydowanie nie zaliczał się do łatwych.
Postronny obserwator mógł uznać ich za parę z długoletnim stażem. Właściwie wyglądali jak świeżo upieczone małżeństwo podczas miesiąca miodowego, tylko że brak obrączek wykluczył tę opcję. Karmili się wzajemnie pysznymi potrawami, popijając piwo. Kenneth opowiadał kawały. Bardzo wczuwał się w tę rolę – żywo gestykulował, zmieniał tonację głosu, czy robił różne miny. Tulli świetnie bawiła się, obserwując chłopaka. Czasami śmiała się aż do łez.
― Hrabia budzi się, a koło jego łóżka jest gówno. Woła swojego służącego: „Janie!”, a ten mu odpowiada: „ja też nie!” – skoczek miał naprawdę słodki śmiech, a fizjoterapeutka uwielbiała go słuchać. Był jak muzyka dla jej uszu.

***
A little bit dangerous, but baby, that's how I want it A little less conversation, and a little more touch my body 'Cause I'm so into you, into you, into you Got everyone watchin' us, so baby, let's keep it secret 

 

1 komentarz: